sobota, 11 października 2014

XVIII Rozdział - Złość

Te słowa obijały się w mojej głowie cały czas, nawet wtedy gdy już usiedliśmy w jednym z pokoi. Nie sądziłam, że ktoś taki może istnieć. Nigdy bym nie uwierzyła gdyby ktoś mi o tym opowiedział. Taka była prawda, ja wierzyłam tylko w to co zobaczyłam na własne oczy. Coś zaczęło mi świtać w głowie. Jakaś cząstka mnie już znała odpowiedzi na moje pytania nawet na te, które nigdy w życiu nie odważyłabym się zadać. Bałam się, że to może okazać się prawdą a to jedyna prawda, której nie chciałabym znać. Wciąż wierzyłam, że się mylę, że to moje urojenia.
Nie chciałam żeby na nie odpowiadała, nie chciałam tego słuchać, nie chciałam znać prawdy.
- Ja nie odpowiadam w prost. Ja daje ci tylko wskazówki do odnalezienia prawdy, to ty decydujesz czy chcesz ją znać czy nie, czy chcesz wierzyć czy nie. To twoja decyzja
Nie potwierdziła mych obaw lecz dała mi wybór. Wiedziałam co to oznacza, wiedziałam lecz nie chciałam w to wierzyć, ale pewna cząstka mnie mówiła, żebym w to uwierzyła. Nie bała się a wręcz przeciwnie pragnęła tego. Nie mogłam jej posłuchać, po prostu nie mogłam.
Miałam do niej jeszcze wiele pytań nie tylko odnośnie Sextusa, ale także mnie i tego miejsca lecz nie odważyłam się ich zadać. Może dlatego, że znów dowiedziałam bym się czegoś czego bym nie chciała albo już rozumiałam na czym polegała jej rola. Jedno już wiedziałam Yuji miał racje, nie pasuje do Yuhi`ego.
- Nie miał – usłyszałam głos kobiety
- Nie miał? - nie ukrywałam, że ta wiadomość mnie cieszyła
- Wasze spotkanie było wam przeznaczone i tylko wy zdecydujecie jak się potoczy
- Przeznaczone?
- Już kiedyś się spotkaliście, dawno temu. Dziś los chciał znów was połączyć
- Spotkaliśmy się? Kiedy?
- Na to pytanie już odpowie ci mój syn
Sextus? On zna odpowiedź? Skoro tak to czemu ja tu jestem zamiast spytać go o to? Ach... Głupia Kornelia zamiast szukać odpowiedzi u źródła to chodzi okrężnymi drogami, ale gdybym tu nie przyszła nie poznałabym jego matki a ni miejsca gdzie się urodził. Założę się, że on by nawet mnie tu nie przyprowadził bojąc się o mnie.
- Zapewne nie...- po tym zachichotała cicho
Zrobiło mi się tak głupio, że zaczęłam się rozglądać po pokoju. Tak jak reszta domu wyglądał bardzo staro. Podłoga rozsypywała się. Dziury, które tu się wytworzyły zakryte były starymi gazetami czy brudnymi i zakurzonymi dywanikami. Na ścianach była stara tapeta z wiktoriańskim wzorem kwiatów. Gdzie nie gdzie widać było pęknięcia ścian, grzyb. Sufit cały był pokryty żółtymi plamami po przecieku deszczówki. Meble, które tu były nie nadawały się już do użytku. Naprzeciwko mnie gdzie siedziała tak samo jak ja na podłodze wyrocznia było okno, stare i tak bardzo brudne, że słońce nie potrafi przedrzeć się do pokoju. W rogu przy oknie stał stary wiklinowy bujany fotel z drugiej strony była dwuosobowa sofa, z której widać było gąbkę i sprężyny. Po między tymi meblami stał stary stoliczek z brakującą nóżką i podtrzymywany książkami. Na nim był stary gramofon, zapewne już nie do użytku. Za mną stała komoda bez klamek cała zakurzona. Te miejsce było przepełnione grozą lecz gdy dobrze się przypatrzyłam zauważyłam pokój z tamtych czasów, piękny i pogodny, który był przepełniony muzyką. Za pewne wtedy miał funkcję relaksu. Gdybym w tamtym okresie go zobaczyła to pewnie czułabym się tu spokojnie i miło.
Atsuko wyszła jakiś już czas by zaparzyć herbatę i do tej pory nie wróciła. Zaczęłam się zastanawiać jakim sposobem chce zaparzyć tą herbatę. Widząc stan tego domu wątpię by tutaj była czysta woda, gaz a nawet herbata. Po chwili pojawiła się Aihara z tacą, na której był dzbanek herbaty oraz trzy filiżanki.
- Przepraszam, że tak długo mi to zajęło
- Nie przejmuj się kochanie. Kornelia mam rozumieć, że już nie potrzebujesz odpowiedzi na twoje pytania?
- Nie wiem, chyba jednak wolę sama do nich dotrzeć – chce znać, ale się boję, że to mi się nie spodoba.
Gdy tylko filiżanka z herbatą została mi podana zaczęłam rozkoszować tym smakiem. Chciałam zadać pytanie Atsuko jak udało jej się zaparzyć ją w tym domu, ale przerwał mi duży huk.
Drzwi, które i tak wychodziły z zawiasów otworzyły się nagle szeroko pozostawiając w ścianie kolejną dziurę a w przejściu stała postać o kasztanowych włosach i czerwonych oczach, które w tej chwili była z nich złość taka sama jak na pikniku. Wystraszona cofnęłam się trochę, ale on złapał mnie za rękę i gwałtownie podniósł do góry, że wydobyłam z siebie pisk. Za nim którakolwiek zareagowała na jego zachowanie on już mnie wyprowadzał z budynku.

sobota, 20 września 2014

XVII Rozdział - Odpowiedź

Nie wierzyłam, przecież oni wszyscy mają lepsze życie. Czemu ich tak bardzo interesuje coś co było dla nich koszmarem? Czemu trzymają się tak kurczowo czegoś co przynosiło im tylko cierpienie? W mojej głowie panował chaos. Zamiast znaleźć odpowiedź na dręczące mnie pytania to miałam tych pytań coraz więcej.
- Nic już nie rozumiem... To miejsce kiedyś było jego domem?
- Wciąż nim jest...
Co? Teraz to naprawdę nie rozumiem. Yuhi posiada teraz rodzinę, dach nad głową i do tego ma zapewnioną lepszą przyszłość a on dalej się trzyma tej nędzy.
- Wciąż ma tu rodzinę?
- Dowiesz się jak tam wejdziesz
Nie byłam pewna czy powinnam tam być. Przerażało mnie to obskurne miejsce. Nie wierzyłam a raczej nie chciałam wierzyć, że tu on żył, że tu spędził swoje dzieciństwo.
- Jeżeli tego teraz nie zrozumiesz to nigdy nie odpowiesz sobie na pytania, które cię dręczą.
Usłyszałam głos kobiecy. Na początku myślałam, że to Aihara mówiła do mnie, ale spoglądając na nią zauważyłam, że spogląda nie na mnie, ale na kogoś innego. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam kobietę lub coś do niego podobnego. Czarne długie włosy sięgające do pasa, dawno już nie myte zakrywały większość jej twarzy. Była ubrana na czarno zakrywając całe swoje okropnie chude ciało. A dłonie, które w geście zapraszały mnie do środka były zakończone długimi czarnymi paznokciami. Była potwornie przerażająca, ale słowa, które wcześniej powiedziała nie dawały mi spokoju.
- Zrozumieć? Czego? Tego miejsca? Widzę...
- Właśnie, ty widzisz, ale nie rozumiesz. Musisz być bardziej szczera ze sobą jeżeli chcesz być jedną z nich, przecież ty też nie miałaś szczęśliwego dzieciństwa
- Skąd?
- Skąd wiem? Ja wiem dużo. - po tych słowach uśmiechnęła się lekko co mnie jeszcze bardziej przeraziło.
Znów mnie zaprosiła do środka. Tym razem nie zawahałam się przekroczyłam bramy pewnym krokiem lecz ciągnąc za sobą Atsuko. Chciałam poznać prawdę, poznać odpowiedzi, ale bałam się, że może stać się coś złego. Aihara niezadowolona podążała za mną, widać było, że nie zbyt pasuje jej moje towarzystwo. Jednak cieszyłam się, że to ona właśnie tu jest.
Dom jak z zewnątrz tak w środku wyglądał potwornie. Wszędzie panowało półciemność. Ściany drewniane już rozpadające się, wybite okna, skrzypiąca drewniana podłoga. Wszystko jak w horrorze. Gdybym miała być tu sama już dawno piszczałabym ze strachu. Nie wierzę, że ten dom tak wyglądał za czasów ich dzieciństwa, przecież widać, że tu już nikt nie mieszka.
Mieszka? Właśnie, jak ta kobie jest wstanie tutaj mieszkać? To nie jest miejsce godne żadnego człowieka. Jeżeli to matka Yuhi, z którą zawsze chce mieć kontakt to powinien zadbać o to by miała lepsze życie. Doprowadzić ją do takiego stanu nie wybaczyłabym mu.
- Dziękuję, ale nie jestem jego matką – usłyszałam głos kobiety
- Heee? - jak ona dowiedziała się? Mówiłam na głos? Nie to nie to... Już raz tak się zdarzyło. Wtedy w pokoju ich bractwa Yuhi powiedział coś co tylko ja wiedziałam. - Skąd?...
- Odpowiedź już znasz tylko nie chcesz się do tego przyznać
Dalej nie rozumiałam. Dlaczego nie chce mi powiedzieć tego wprost. Przecież po to tu przyszłam by mi powiedziała prawdę. Ona? Nie to miała być Aihara... Zamiast odpowiedzieć na pytania ona postanowiła mi je pokazać, ale zamiast znajdować odpowiedzi jeszcze bardziej pogrążam się niewiedzy.
- Znasz odpowiedź na każde pytanie, Kornelio. - i znów skąd zna moje imię? - zamiast zadawać je może spróbuj odpowiedzieć
- Właśnie próbuję
- Nie właśnie teraz oczekujesz, że ktoś na nie odpowie
- Nie przychodziłabym tu gdybym znała odpowiedź
- To prawda
- Jak mam znaleźć odpowiedź?
- Znów zadałaś pytanie. Może ja będę teraz zadawać pytania?
Jest naprawdę dziwną osobą. Potrafi czytać w moich myślach a do tego zachowuje się tak jakby nie była człowiekiem. Nie, to nie to. Ona jest człowiekiem lecz nie zwykłym człowiekiem. Jest jedyna w swoim rodzaju. Zachowuje się jak wyrocznia...
- Nie zachowuje, ja nią jestem. - z lekkim uśmiechem odpowiedziała na mą myśl – Jedną odpowiedź mamy.

sobota, 13 września 2014

XVI Rozdział - Dom...

Przyjemny wietrzyk ochładzał mnie przy tak gorącym dniu. Słychać było gwar ludzi a przede wszystkim dzieci bawiących się nieopodal. Skupiając słuch można było usłyszeć śpiew ptaków czy szum liści poruszanych przez wiatr. Gdy otworzyłam oczy przed sobą widziałam staw i w nim kaczki i łabędzie karmione przez ludzi. Woda lśniła promieniami słońca a płatki wiśni dodawały tylko jej bajecznego wyglądu. Wokół mnie było pełno drzew gdzie kilka to właśnie przekwitające wiśnie. Na drużkach przechadzali się rodziny, sportowcy, staruszkowie. Każdy w swoim tempie, bez pośpiechu szedł podziwiając i ciesząc się dzisiejszą pogodą.
Siedziałam na ławce ubrana krótkie jeansowe spodenki potargane przy końcówkach i bluzce na ramiączkach w paski różowo fioletowej. Siedziałam pochłaniając promienie słoneczne i bawiąc się japonkami. Czekałam na osobę, która byłaby wstanie pomóc w tej skomplikowanej sprawie. Nie wiedziałam jednak czy powinnam jej zaufać, ale to jedyna osoba, która będzie ze mną szczera nawet jeżeli będzie to bolesne.
Długo czekać nie musiałam obok mnie pojawiła się postać o kobiecej figurze. Ubrana była naprawdę słodko, miętowa sukienka z falbankami dodawały jej uroku a biały kucyk tańczył wokół niej wraz z wiatrem. To była Atsuko Aihara, osoba do której zadzwoniłam. Jedyna, która nie będzie mnie zwodzić.
- Witam i dziękuję, że przyszłaś – uśmiechnęłam się do niej najserdeczniej jak tylko potrafiłam
- Hm... Możesz się streszczać?
- Jasne, tylko nie wiem od czego by tu zacząć
- Haaa? Zapraszam mnie tu bo masz mi coś do powiedzenia, ale nie wiesz co?
W jej słowach zabrzmiało to dziwnie. Wiedziałam czego chce, ale nie wiedziałam jak mam to obrać w słowach. Zanim posunęłam się do zadzwonienia do niej powinnam najpierw przemyśleć co ja tak w ogóle wyprawiam.
- Przepraszam, nie wiem jak ma to obrać w słowach, ale chce wiedzieć dlaczego nie mogę się spotykać z Yuhi. Dlaczego pomimo tej serdeczności są jeszcze osoby, które mnie nienawidzą? Dlaczego i jak ranię bliską mi osobę? - byłam rozdarta, za każdym pytaniem serce mi ściskało a w gardle czułam ucisk.
- Chodź za mną...
Po tych słowach odwróciła się i szła przed siebie. Nie wiedziałam dlaczego nie odpowiedziała na moje pytania a zamiast tego kazała mi iść za nią. Nie miałam jednak żadnego wyboru, nie chętnie ruszyłam za nią.
Szliśmy przez długi czas po uliczkach, które jeszcze nie byłam w stanie poznać i zapewne nie chciałabym ich poznać. Były one brudne zanieczyszczone. Wszędzie było pełno śmieci, na ścianach malunki różnego typu a na ziemi pod ścianami leżeli bezdomni.
- Gdzie ty mnie prowadzisz? - zapytałam gdy ten spacer zaczynał mi się nie podobać
- Chciałaś poznać prawdę więc ci ją pokazuję
- Jaką prawdę nic nie rozumiem. Niby jak te miejsce ma coś wspólnego z Sextusem
- To piekło, miejsce wychowania się nas.
- Ale to nie możliwe. Twój dom to świątynia a reszta ma wpływowych rodziców.
- To nie są prawdziwi rodzice. Zostaliśmy sprzedani gdy byliśmy mali po to by nasi prawdziwi rodzice mogli wyrwać się z tej biedy.
Nic już więcej nie powiedziałam. Nie byłam w stanie cokolwiek powiedzieć. Wszyscy żyli w tak okropnych warunkach a ja się martwiłam, że mnie nienawidzą. Zresztą nie dziwię się im. Po takich doświadczeniach sama nie byłabym wstanie zaufać komukolwiek, ale Yuhi próbuje.
Wciąż szłyśmy ulicą pełną biedy, rozpaczy i zaniedbania. Czym dalej szłyśmy tym bardziej mnie to przerażało. Nie wiedziałam czy mam im współczuć czy jednak podziwiać ich za przetrwanie w takich warunkach.
- Nie oddalaj się – wystraszyła mnie tym stwierdzeniem. - Te ulice nie są przyjazne dla takich ludzi jak my
- Czy czasem nie powinniśmy tu wchodzić? Co zrobimy jak nas zaatakują?
- Nic nam nie zrobią jeżeli tylko będziesz blisko mnie. - powiedziała to ostatnie słowo tak jakby chciała by nas zaatakowano
Jednak nie było mi dane rozmyślać o jej dziwnym zachowaniu. Dziewczyna nagle stanęła, spojrzała na mnie i pokazała pewien dom. Wyglądał on strasznie, rozbite szyby, deski były już tak stare, że łamały się a dach był wygięty tworząc linie falistą. Przerażało mnie to miejsce. Czułam, że to właśnie ono było celem podróży. Spojrzałam na Aihara z przerażeniem w oczach natomiast ona lekkim uśmiechem wypowiedziała słowa, przez które zamarło mi serce.
To dom Yuhi Sextusa”

sobota, 6 września 2014

XV Rozdział - Zmartwienie

W dłoni trzymałam telefon, który wyświetlał numer osoby, której chciałam zobaczyć. Po tym nieoczekiwanym spotkaniu nie wiedziałam co powinnam zrobić. Moje serce drżało z przerażenia i smutku. Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie... Całe ciało nie chciało się ruszyć a mózg mi podpowiadał, że to nie zdarzyło się naprawdę. Jeszcze wczoraj wszyscy się śmialiśmy. Dawali mi poczucie bezpieczeństwa, myślałam, że mnie akceptują, ale to nie tak. To Sextus mnie akceptuje a reszta tylko zgadza się na to bo nie ma innego wyjścia. Czułam się okropnie, jakbym odbierała komuś cenny skarb i tak właśnie było.
Nie wiedziałam jednak dlaczego tak powiedział. Ja dodawałam mu ran? Jego życie to męka? Nie do końca to rozumiałam, ale jedno było pewne. Ja nie mam szans bym w tym cierpieniu mu pomogła.
Otarłam już zeschnięte łzy z polik i postanowiłam, że odpuszczę go wtedy gdy dowiem się prawdy. Fanabashi popełnił błąd mówiąc mi takie rzeczy, sprawił, że jestem jeszcze bardziej ciekawa tej czerwonookiej osoby jakiej jest Yuhi.
Dopiero co zaczęłam normalnie oddychać i funkcjonować a do domu przyszła mama z Florą. Po dwóch dniach i nocy w końcu pojawiły się w domu. Jednak ich wygląd nieco mnie zaniepokoił. Wyglądały jakby przebiegły maraton z przeszkodami a może jeszcze gorzej. Całe brudne i posiniaczone.
- Gdzie wy byłyście? - podbiegłam do nich cała zmartwiona
- Musiałyśmy coś załatwić
- Coś? Jak wy wyglądacie?
- Nie przejmuj się. Po prostu przeceniłyśmy swoje możliwości
- Możliwości? Nie jasno mówicie
- Przepraszam kochanie, ale...
- Co z wami wszystkimi nie tak. Wszyscy tylko wciąż dają mi zagadki i nic więcej
- Coś się stało?
- Ty mi powiedz. Gdzie byłyście?
- To nie jest teraz ważne. Płakałaś?
- Jak nie ważne? Nie nie płakałam, zresztą co cię to obchodzi skoro nawet nie chcesz mi powiedzieć gdzie byłyście?
- Kochanie...
Złapała mnie z rękę i spojrzała na mnie tak jakby chciała bym zostawiła ten temat za sobą, ale ja nie mogłam. Pamiętając ostatnią ich rozmowę w tym domu i widząc je teraz jak wyglądają to jednak boję się, że stało się coś czego bym nie chciała.
- Mamo, proszę...
- nie mogę ci powiedzieć, nie teraz
- To kiedy? Wtedy gdy stracisz życie
- Nic mi nie będzie, nie martw się
- Nie wierzę ci
Nie mogłam już słuchać jej wymówek. Wykrzykując ostanie słowa pobiegłam do pokoju zamykając się w nim. Miałam dość tego wszystkiego. Nikt nie chce mi powiedzieć całej prawdy. Każdy z nich traktuje mnie na pół gwizdka co mi się to nie podobało. Czy oni wszyscy postradali rozumy. Tylko sprawiają, że się coraz bardziej martwię jakbym mało miała własnych problemów. Właśnie, niech mówią i robią co chcą ja mam własne zmartwienia, ale jednak te moje zmartwienia łączą się z nimi wszystkimi.
Znów zachciało mi się płakać. Odkąd tu jestem dzieje się ze mną coś dziwnego, nie tylko ze mną, ale moje otoczenie tak się zmieniło... To nie sprawka przeprowadzki, ale tego miejsca. Poprzednich miastach nie było tak. Co roku było to samo. Przeprowadzka i nauka. Zero przyjaciół czy nawet zmartwień. Mama robiła swoje i nawet nie wplątywała to Florę. A teraz wszystko na odwrót. Ja martwię się o każdą pierdołę nawet zapragnęłam mieć przyjaciół, co gorsza – miłości. Mama i Flora coś przed de mną ukrywają jakby mało było Flora pomaga mamie bardziej niż zwykle. Szczerze już nie wiedziałam co mam dalej robić. Czy powinnam tak się przejmować a gdybym tak przestała? Zaczęła jak zwykle ignorować wszystkich nawet rodzinę może wtedy zniknęły by te sny?
Kogo ja oszukuję? Nie jetem w stanie odrabiać lekcji nie myśląc o nim. Ja już jestem w to wplątana i nie ma odwrotu. Muszę poznać prawdę nawet najbardziej bolesną. Nie czekałam ani chwili dłużej. Wystukałam numer do osoby, której mogłam zwrócić się z prośbą o pomoc i szybko wybiegłam z domu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam w co się wpakuje...

sobota, 30 sierpnia 2014

XIV Rozdział - Nieprzyjemności

Nie zmrużyłam przez noc nawet oka. Tak bardzo bałam się, że znów mi się przyśni ten koszmar. Odkąd tu przyjechałam dzieje się ze mną coś dziwnego. Sny, które się sprawdzają, głosy, które słyszę tylko ja a do tego tajemniczy chłopak, który sprawia, że moje serce zaczyna wariować. Powoli miałam tego dość.
Gdy tylko zaczęło świtać a pokój nabierał coraz to wyraźniejszych kształtów postanowiłam wyczołgać się z łóżka. Było bardzo wcześnie i by tylko nie obudzić rodziny chodziłam na palcach. Najpierw zabrałam się za odświeżenie swej skóry. Wciąż miałam na sobie pidżamę wchłoniętą potem, cała się do niej przyklejałam. Za miast jak zwykle brać szybkiego prysznica dziś postanowiłam nalać wody do wanny. Zanurzenie się wodzie i ściągnięcie tych ubrań wiele mi pomogło.
Leżałam w niej przez bardzo długi czas aż woda stała się tak chłodna, że nie dałoby się w niej dłużej siedzieć. Dopiero gdy wyszłam z łazienki zauważyłam, że jest już ósma godzina a w domu jest za cicho. Zazwyczaj mama o tej porze siedzi w kuchni i szykuje śniadanie. Zeszłam na dół by sprawdzić co się dzieje. Tak jak sądziłam kuchnia była pusta a na ladzie wisiała kartka:
Ja i Flora wrócimy jutro, mamy coś do załatwienia”
Nie podobało mi się to. Wyszły gdzieś po tej rozmowie a to nie wróżyło niczego dobrego. Nie wiem jak mam to wyjaśnić, ale czuję, że na zakupy to one się nie wybrały. Mam nadzieje, że to co mi się przyśniło nie ma związku z nimi. To i tak już za wiele dla mnie. Gdybym teraz miała analizować ten sen... Nie... Nie ma mowy nie będę się w to zagłębiać to nadal jest za straszne by to wspominać.
Po zrobieniu kilku kanapek wróciłam do pokoju by tam spokojnie zjeść i pouczyć się. Wczoraj nie skończyłam zadań z matematyki. Wyciągając je z szafki miałam nadzieje, że to pomoże mi nie myśleć o tej nocy, ale się przeliczyłam. Spoglądając na piękną pogodę myślami nie byłam w tym koszmarze, ale gdzie indziej. Myślałam o wczorajszym spotkaniu z Sextusem. Chciałam bym go znów zobaczyć. O czym ja myślę. Przekręciłam głową z niedowierzaniem, że mogłabym tęsknić za tym człowiek. Skup się na zadaniach... Skup... Skup... Ah... Nie mogę!
Sięgnęłam po telefon i już wystukałam jego numer. Już miałam wcisnąć tak dobrze znaną zieloną słuchawkę, ale... Jednak nie... Nie zadzwonię do niego bo jeszcze nie wiadomo co o mnie pomyśli. Odłożyłam natychmiast telefon i wróciłam do zadań lecz nawet nie kończąc jednego z nich wróciłam myślami do niego. I co ja mam począć? Jeden dzień sprawił, że nie jestem w stanie o nim myśleć. Nie... To nie tak. On mi się już podobał od pierwszego naszego spotkania.
I pomyśleć, że taka osoba jak ja zakochuje się w takim mężczyźnie jak on. Co jest w nim takiego wspaniałego? Jest arogancki, bezczelny, zawsze stawia mnie w trudnej sytuacji. To tylko zauroczenie. Po prostu gaduła Flora namieszała mi w głowie w sprawie mężczyzn, że teraz odbija mi. Nie jestem w nim zakochana po prostu to pierwszy mężczyzna, który zwrócił na mnie uwagę. W dziwny sposób, ale zwrócił. Powinnam przestać tak dużo myśleć o takich bzdetach bo inaczej nie uda mi się osiągnąć najwyższego celu, który obrałam na początku roku. Ginko Chiba czekaj tylko na koniec roku. Jeszcze będziesz klękać przede mną i przepraszać za swe zachowanie.
Po raz kolejny zabrałam się za ćwiczenia lecz i tu poniosłam klęskę. Widząc przede mną telefon po raz kolejny sięgnęłam po niego. Wystukałam numer i tym razem byłam pewna tego co chcę zrobić lecz nim zdążyłam to wykonać zadzwonił dzwonek do mych drzwi.
Zeszłam na dół myśląc, że już mama z Florą wróciły, ale jednak to nie były one. Przed wejściem ujrzałam wysokiego mężczyznę w czarnych choć czasami mam wrażenie, że one są granatowe włosach i zimnymi niczym lód oczyma. To był Yuji Funabashi, przyjaciel Sextusa, który chodzi wraz z nim do klasy.
- Czy coś się stało? - zapytałam bo wiadome było, że bez powodu nie przyszedłby do mojego domu
- Jesteś sama w domu?
- Tak, proszę wejdź. - chciałbym go zaprosiła? Jednak dziwnie je zadał
- Dziękuję
- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję przyszedłem tylko na chwilę
- Rozumiem, więc co cię tu sprowadza?
- Nie chcę być nie miły, ale jednak wolę bez ogródek ci to powiedzieć
O co może chodzić? Czy coś się stało? Czy z Yuhi wszystko w porządku? A może bliźniaczy czy nawet Hikaru?
- Chciałbym byś przestała przyjaźnić się z Yuhi.
- Heee?
- Bardzo cię polubił lecz ta znajomość nie może przetrwać.
- Czekaj, nie rozumiem. Czemu...?
- Po prostu go omijaj. Tak będzie najlepiej dla ciebie, dla niego i dla twojej rodziny
- Czekaj! To on za mną zawsze chodzi...
- Ale ty mu ulegasz
- Bo...
On miał rację ja zawsze mu na to pozwalałam. Choć byłam zła na niego i jego zachowanie to jednak zawsze mu na to pozwalałam, ale...
- To dlaczego przyprowadziłeś mnie do niego. Skoro chcesz bym się z nim nie zaprzyjaźniała to...
- Bo nie mam wyboru, ale ty masz. Jeżeli za bardzo w to się wciągniesz tylko spotka cię nieprzyjemność
- Co masz na myśli?
- To tyle co chciałem ci powiedzieć. Zakończ to do puki jeszcze nic się nie dzieje
- Ej co masz na myśli „nieprzyjemności”?
- Yuhi nie jest tą osobą za którą go uważasz. Jego życie to tylko męczarnia a ty tylko dodajesz mu tylko ran.
Po tych słowach wyszedł z domu a ja zostałam z niedopowiedzeniami. Co miał na myśli skrzywdzenie? Ranię go? Jak? Dlaczego to ja go krzywdzę? Było mi tak źle, tak smutno, że nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

sobota, 9 sierpnia 2014

XIII Rozdział - Kolejny koszmar

Ciemność, wszędzie panowała ciemność. Lekkie powietrze, które mnie tuliło uświadamiało mnie, że jestem na zewnątrz. Skupiając całą uwagę na moich zmysłach poczułam zapach trawy, drzew i słyszałam nocny odgłos sowy i trzepot koników polnych. Za nim oczy przywykły do otoczenia już rozpoznałam miejsce gdzie się znajdowałam. To był las, las nocą, chmurną nocą. Na niebie nie było a ni jednej gwiazdki a księżyc nie mógł mi pomóc oświetlając drogę.
Noc była zimna a ja miałam na sobie tylko lekką, zwiewną na ramiączkach białą koszulkę i luźne białe spodenki. Stopy były bose a włosy rozpuszczone i w nieładzie. Dookoła mnie nie było niczego czym mogłabym się ubrać. Chłodny wiatr nie pomagał mi i robiło się coraz zimniej. Stopy zaczęły mi drętwieć i nie miałam innego wyjścia.
Szłam powoli i ostrożnie skupiając całą uwagę na każdym szeleście. Nie mogłam powiedzieć, że nie bałam się. Byłam tu sama, sama z dzikimi zwierzętami. Szłam przed siebie modląc się bym w końcu opuściła ten mroczny las. Droga była długa i męcząca. Drzewa były takie ogromne, że niebo będące na de mną wydawało się jeszcze bardziej odległe niż zazwyczaj. Co chwilę upadałam potykając się o korzenie drzew, które były tak blisko siebie. Gołe stopy wciąż czuły ukucie szyszki czy igieł. Trawa była tu tak zarośnięta a ja bałam się, że stąd już nie wyjdę.
Gdy już traciłam jakąkolwiek nadzieję poczułam silny powiew wiatru. Skierowałam się w tą stronę i biegłam czym sił w nogach wciąż potykając się o korzenie. Już ukłucia w stopę mi nie przeszkadzały bo wiedziałam co oznacza ten silny wiatr. Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. W końcu mogłam opuścić te miejsce lecz to nie było takie proste. Do tarłam do polany gdzie nie było tam żadnej żywej duszy a dalsze tło krajobrazu nie pokazywało nic oprócz ciemności. Znów ogarnął mnie strach. Nie było tu nikogo ani ludzi, ani światła, które by skazywało, że ktoś tu mieszka. Znów byłam zdana tylko na siebie w mroku, który ogarniał mnie jeszcze bardziej zaciskając swą pętle na mojej duszy.
Już miałam upaść z przerażenia na ziemie kiedy z drugiego końca lasu wybiegła postać. Miała na sobie ciemną bluzkę jak i spodnie. A włosy były czarne, jeszcze bardziej ciemniejsze niż ta noc.
Ucieszyłam się na widok człowieka. Chciałam już krzyknąć, zawołać i prosić o pomoc gdy z miejsca gdzie wybiegł człowiek pojawiła się kolejna osoba. Była ubrana podobnie lecz włosy były jaśniejsze. Obydwoje byli brudni i zmęczeni. Osoba wybiegająca z lasu ostatnia miała w ręku coś błyszczącego. Nie mogłam rozpoznać co to jest do puki nie podbiegł do osoby przed nim. To był nuż, na pewno. Człowiek, który dostał tym narzędziem upadł szybko na ziemię a obok niego zaczęła się robić ogromna plama krwi.
Nie zauważyłam kiedy to się stało. Złapałam się za gardło, które nie chciało mnie posłuchać. Usta miałam otworzone, oczy szeroko otwarte, ale to z tych ust wydobywał się dźwięk. Krzyczałam bardzo głośno tak aż zwróciłam uwagę sprawcy. Gdy tylko nasze oczy się spotkały odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Wiedziałam, że pobiegnie w moją stronę. Kto normalny wiedząc, że jest świadek swojej zbrodni dałby mu uciec?
Nie zwracałam już uwagi gdzie jestem lub po czym stąpam. Biegłam a w myślach miałam tylko jedno „uciekaj”. Bałam się, że mnie znajdzie i zabije jak tamtego. Słyszałam szmer i głos sowy. Las, który wcześniej wydawał się taki mroczny teraz stał się taki przyjazny. Już nie potykałam się o korzenie tak jakby sam chciał bym przed nim uciekła.
Biegłam co sił w nogach lecz w końcu zmęczenie mnie dopadło. Stanęłam lecz szybko spojrzałam za siebie czy czasami mnie nie goni. Kiedy upewniłam się, że jestem bezpieczna odetchnęłam z ulgą. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, które koiło moje nerwy po czym je wypuściłam. Byłam szczęśliwa, że wciąż żyje.
To nie trwało długo. Zaraz moje ciało zdrętwiało a na szyi poczułam mocny ucisk. Kiedy spojrzałam na sprawcę, który nagle wyłonił się z krzaków zobaczyła tylko czerwone oczy i uśmiech tak szeroki, że zamroziło mnie. Było coś jeszcze co zwróciło moją uwagę coś czego nie zapomnę.


Mój oddech... Mój oddech... Wzięłam głęboki wdech i wydech. Żyję, ja naprawdę żyję. Usiadłam wygodnie na łóżku i wtedy postrzegłam, że jestem całą przepocona. Oddech miałam lekko zadyszany a serce waliło mi strasznie. Pisk uszach nie pozwalał mi się w pełni uspokoić. Moje zmysły były tak przyspieszone jakbym to przeżywała naprawdę. Skupiłam całą uwagę na tym bym nie musiałam o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek. Było po północy i tak właśnie wyglądało. Za oknem było ciemno, chmurno co sprawiało, że przypominałam sobie o tamtym miejscu. Szybko zmieniłam myśli.
Kiedy odzyskałam słuch i oddech a serce przestało łomotać mogłam odetchnąć z ulgą lecz tak nie do końca. Cieszyłam się, że to tylko sen, ale to mi coś uświadomiło. Ta myśl zaczęła mnie niepokoić. Już raz się takie coś zdarzyło i bałam się, że zdarzy się znów bo to...
- Kolejny koszmar...

sobota, 26 lipca 2014

XII Rozdział - Początek przyjaźni

Stałam tam przez dłuższą chwilę a w mojej głowie kłębiły się wiele myśli. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi? Dlaczego nikt ją nie powstrzyma? Co ja tu właściwie robię? Co powinnam powiedzieć? Emocje, które kłębiły się coraz bardziej nie pomagały mi w podjęciu racjonalnego wyjścia z tej sytuacji. Atmosfera wokół nas robiła się nie przyjemna. Czułam jej wrogość do mnie i nic z tym nie mogłam zrobić. Stałyśmy tam obie patrząc na siebie, ona gniewnym spojrzeniem, ja z przerażeniem. Jeszcze chwilę to wszystko trwało aż ktoś zakłócił tę wymianę spojrzeń.
- Atsuko powinnaś się powstrzymać. To nie ty o tym decydujesz
- Pffy.. - odwróciła się od de mnie i wróciła na swoje miejsce pod drzewem
Spojrzałam w stronę głosu, który pomógł mi. Był to Yuji. Stał spokojnie przy grillu odprowadzając wzrokiem dziewczynę na swoje miejsce po czym wrócił do grillowania. Reszta odetchnęła z ulgą i wróciła do swoich zajęć jakby to co się stało przed chwilą nie miało miejsca.
Nie mogłam się powstrzymać by nie spojrzeć na Sextusa. Wciąż stał obok mnie nie ruszając się z miejsca nawet na chwilę. Gdy spojrzałam na jego twarz zamarłam z przerażenia. Jego mina sugerowała złość. Wręcz kipił ze złości a jego oczy były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Pięści miałam zaciśnięte bardzo mocno. Patrzył na Atsuko Aihara. Czyżby ta sytuacja go tak zezłościła?
Zezłościła? To mało powiedziane. Jest tak zdenerwowany, że sama się przeraziłam. Stałam tam patrząc na niego takim samym przerażeniem co przed chwilą patrząc w oczy dziewczyny. Nie... To było coś gorszego... Bałam się, przerażał mnie do takiego stopnia, że szykowałam się już do ucieczki gdyby nagle miałby się ruszyć.
- Yuhi pomożesz mi z tym mięsem – odezwał się ponownie Yuji
Powiedział tak spokojnie, że musiałam na niego spojrzeć by się przekonać czy na niego patrzy czy nie. Gdyby widział jego twarz na pewno by tak nie zareagował, ale się myliłam. Patrzył na niego spokojnie nie zważając na to jak wygląda.
- Tak, już idę. Korneli rozgość się i nie przejmuj się tymi słowami. Aihara po prostu ma bardzo trudny charakter
Tego samego nie mogę powiedzieć o tobie. Jego spojrzenie się zmieniło z powrotem. Znów widziałam spokojnego i lekko uśmiechniętego człowieka. Chwilę musiało mi zając za nim mu odpowiedziałam. Jednej chwili widziałam, ale i też odczuwałam tyle emocji, że nie mogłam uwierzyć, że to miało tu miejsce.
Ruszyłam do bliźniaczek, które jako jedyne oprócz Hikaru wydawały mi się przyjazne. Pomogłam im w rozkładaniu reszty rzeczy po czym zaczęłyśmy rozmawiać. Dziewczyny pytały mnie skąd pochodzę, jaki jest mój ulubiony kolor, ulubiona potrawa i takie różne. Odpowiadałam na tyle pytań, że sama nie zauważyłam kiedy wszyscy już siedzieli na kocu i wysłuchiwali moich wypowiedzi.
- To jest dla Kornelii! - krzyknął Hikaru
- Nie szkodzi, nie jestem głodna
- Powinnaś coś zjeść, już tu siedzimy dłuższą chwilę.
- Naprawdę...
- Jak nie chce to nie chce, faworytka już nie musi być bardziej faworyzowana – odezwała się znów Atsuka
- Aihara! - krzyknęli prawie wszyscy równocześnie
- Powinnam już wracać
- Co? Dlaczego? - znów odezwał się Suzuki
- Robi się późno a mama nawet nie wie gdzie jestem
- Nie powiedziałaś jej? - teraz zabrzmiał głos Yuhi
- Nie było jej w domu więc nawet nie miałam jak informować, zresztą... - przerwałam wiedząc, że to co powiem to będzie nie na miejscu
- Zresztą?
- Nie ważne powinnam wracać
- Odprowadzę cię
- Nie trzeba
- Niestety, wyciągnąłem cię nagle z domu więc to jest moja powinność
- Naprawdę nie trzeba – nalegałam chcąc pobyć sama
- Chyba nie chcesz bym się przez ten cały czas o ciebie martwił?
I tu mnie miał. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego argumentu by mną się nie przejmował. Po chwili milczenia wstał. Pożegnałam się zresztą i odeszłam wraz z Sextusem.
- Więc powiesz mi co chciałaś dokończyć? - zapytał gdy trochę oddaliśmy się od grupki.
- Tylko po to chcesz mnie odprowadzić?
- Nie... Ale jestem ciekaw
- Nie pamiętam. - odpowiedziałam by nie drążył już tego tematu – Masz niezwykłe nazwisko
- Ja?
- Sextus po łacinie oznacza sześć, prawda?
- Ach... Prawda, to jest rodowe nazwisko pochodzące już od starożytności
- Na prawdę? Nie słyszałam o nim
- Jest jedyne. Kiedyś uważane za szatańskie nazwisko. Ma swoją historię, która nie zbyt przyjazna
- Chciałabym ją usłyszeć
- Może kiedyś ci opowiem. Jesteśmy już na miejscu
- Ach... Dziękuję za wypad. Dobrze mi zrobił
- Cieszę się. Widzimy się w szkole
Pożegnałam się i ruszyłam do domu. Wciąż stał pusty. Mama z Florą nie wróciły jeszcze. Mam nadzieje, że nie kombinują czegoś co by im tylko zaszkodziło. Po wcześniej ich rozmowie można wiele się spodziewać. Po całym dniu wrażeń byłam na prawdę zmęczona. Szybko udałam się do góry i położyłam się do łóżka. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

sobota, 12 lipca 2014

XI Rozdział - Biało włosa

Biegliśmy przez cały czas aż nogi zaczęły mi się plątać a w płucach brakowało mi powietrza. Nie mogąc nic wykrztusić pociągnęłam go za rękę, którą trzymał mnie by zmusić go do zatrzymania się. Gdy mogłam odetchnąć on stał jak gdyby nic obok wciąż trzymając mnie za rękę i powiedział:
- Masz słabą kondycję -słychać było w jego głosie, że się w ogóle nie zmęczył
- Ty za to tryskasz energią - roześmiałam go tym stwierdzeniem
- Przebiegliśmy tylko przez pasy i mały odcinek parku a ty teraz nie możesz złapać oddechu
Nie uwierzyłam mu. Jak niby męcząc się tak strasznie tylko przebiegliśmy mały odcinek drogi. Odwróciłam się by potwierdzić swoją rację, ale tak nie było. Zmęczyła się takim krótkim odcinkiem. Wstyd mi było, że jestem taka słaba.
- to przez ten upał - burknęłam
- Oczywiście, dziś jest za gorąca. Powinnaś się była ubrać lekko
- Przecież... - zaczęłam zdenerwowana, ale patrząc na niego widać było, że nie ma zamiaru podważać mojego zdania. Od razu zamknęłam się i jeszcze bardziej się zawstydziłam.
- Tu jesteście.
Usłyszałam znajomy kobiecy głos. Gdy się odwróciłam zauważyłam jedną z bliźniaczek. Była naprawdę piękna. Dziś miała na sobie jedwabną bluzeczkę na krótki rękaw oraz jeansowe spodenki do kolan. Sandały na niskim obcasie jeszcze bardziej uświadamiały mi, że jestem niziutka. Włosy ułożone w loki dodawały jej uroku i kobiecości. Byłam tak wpatrzona w jej idealność, że dopiero po chwili zorientowałam się, że przygląda się czemuś obok nas. Gdy sama zawędrowałam za jej wzrokiem zauważyłam, że chodzi jej o nasze ręce. Odruchowo wyplątałam się z jego objęcia.
- Czyżby w czymś przeszkodziła? - zapytała
- Nie właśnie szliśmy do was- odpowiedział Yuhi niezadowolony
- To dobrze bo zaczęliśmy się niecierpliwić
- Niecierpliwić? - zapytałam
- Och... Właśnie... Nie mówiłem gdzie idziemy, prawda? Chodź, zaraz się przekonasz.
Tak jak powiedział udałam się za Sextusem. Doszliśmy do polany gdzie zazwyczaj odpoczywają rodzinny piknikując lub grillując. Pod wielkim drzewem był koc z przeróżnymi smakołykami a obok stał duży grill już rozgrzany, ale to nie to zwróciło moją uwagę. Byli tam wszyscy z bractwa "Bloody Moon", wszyscy ci, których poznałam i tych, których jeszcze nie dane było mi spotkać.
Przy grillu stali Sadatake i Jiro kłócących się z Hikaru Suzuki, którego poznałam ostatnio. Obok nich stał niebiesko włosy Yuji, który obracał grillowane mięso. Jedna z bliźniaczek rozkładała resztę potraw, ale gdy zobaczyła zbliżającą się naszą trójkę przestała i dołączyła do siostry. Przy drzewie siedziała dziewczyna, która jeszcze nie poznałam. Miała pół długie białe włosy, ż których wyłaniał się długie aż do pasa pasemko włosów. Jej cera była tak jasna jak u księżniczki. Nie zwróciła w ogóle uwagi na nas gdy podeszliśmy do grupki. Była tak zaczytana, że pewnie nie chciała sobie przerywać. Wszyscy byli lekko ubrani, ale za to bardzo elegancko.
- Kornelia - zabrzmiała wesoły głos Suzuki
- Witam - odparłam
- Jak dobrze, że jesteś. Wcześniej uciekłaś za nim wróciłem.Tym razem mi nie uciekniesz - po czym stanął między mną a Sextusem i złapał mnie za rękę.
- Nie wiesz jak później oberwałem pozwalając ci wtedy pójść. - wtrącił się Yuhi uśmiechając się do mnie lekko aż podskoczyło mi serce
- Hmm.... Mogę wiedzieć dlaczego tutaj jestem? - zapytałam gdy zorientowałam się, że nie powinnam tutaj być
- Jak to dlaczego? Z przyjaciółmi zorganizowaliśmy piknik więc oczywiście, że ty też powinnaś być
- Przyjaciółmi? Ja przecież do nich nie należę
- Ja tak nie uważam, Kornelia. Jesteś moją przyjaciółką - uśmiech jego spowodował ponowne szybkie bicie serca
- I ja też - dopowiedział Hikaru
Spojrzałam po reszcie... Choć ich jeszcze nie znałam to jednak było miło gdy ktoś mnie zauważył. Poczułam, że chcę ich lepiej poznać, należeć do ich grona. Ta chwila należała właśnie do mnie, do Kornelii, która tak na prawdę pragnęła o tym od dawna. Te uczucie, które we mnie zagościło nie wiedziała jak mam je określić. Byłam szczęśliwa, ale za razem się bałam.
Ten nastrój szybko się zmienił gdy usłyszałam głośnie zamknięcie książki.
- Myślicie, że taka osoba jest coś warta dla naszego bractwa?
Dziewczyna o białych włosach wstała i na mnie spojrzała po czym zaczęła iść w moją stronę. Nikt nawet nie próbował ją zatrzymać. Dziewczyna podeszła do mnie tak blisko, że musiałam się cofnąć.
- Ja cię nigdy nie zaakceptuję.

sobota, 28 czerwca 2014

X Rozdział - Rozczarowanie

Gdy wychodziłam z domu mamy i Flory nie było. Czyżby gdzieś wyszły? Nie zastanawiałam się nad tym i ruszyłam umówione miejsce. Zamiast myśleć o rodzinie raczej skupiłam się nad tym czego może chcieć ten podrywacz. Znów zapewne się nudzi i prosi zabawkę o przybycie. Nawet weekendu nie potrafi sobie odpuścić. Najzabawniejsze jednak jest to, że nawet wiedząc o tym idę na te spotkanie. Powinnam się rozłączyć albo powiedzieć, że nie chcę go więcej widzieć, ale tego nie zrobiłam nawet w tamtej chwili o tym nie myślałam.
Naszym miejscem spotkania było skrzyżowanie w drodze do szkoły. Nie miałam daleko do niego więc szybko dotarłam na miejsce. Na miejscu już był Yuhi. Stał na wprost mnie, ale obrócony w bok. Patrzył przed siebie. Po raz pierwszy widziałam go bez mundurka. Ubrany był w dużą białą koszulę z nadrukiem i podarte jeansy. Wyglądał w tym tak dobrze, że miałam już zamiar się obrócić w stronę domu i pobiec do niego by zmienić swoje ubranie, które było to stara bluzka w kolorze oliwkowym i rurki jeansowe. Zanim jednak tego dokonałam on zauważył mnie. Z uśmiechem na ustach pomachał mi. Byłam tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam tam i patrzyłam jak podchodzi do mnie. Czułam jak przyspiesza bicie mojego serca.
- Dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony
- Oczywiście. Czemu o to pytasz?
- Masz czerwoną buzię. Może masz gorączkę.
Przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. Wystraszona cofnęłam się do tyłu, ale zaraz dodałam
 - Nie przejmuj się... Nic mi nie jest. Po prostu dziś gorąco
- Trzeba było ubrać się lekko
- Tak...
Zaskoczył mnie... Nie spodziewałam się u niego takiej troski. Do tego rumienię się jak jakaś zakochana panienka. Jeszcze trochę trwało kiedy uspokoiłam się. Nie chciałam w tym momencie na niego zerkać by nie ponowić skutki uboczne. Kiedy w końcu opanowałam swoje serce zrozumiałam, że w tym czasie nie powiedział a ni jednego słowa. Spojrzałam na niego ukradkiem i od razu odwróciłam wzrok a serce na nowo zagłuszało moje myśli. Jego uśmiech mnie onieśmiela.
- S... Skąd masz mój numer?
- Aaa... Twoja siostra mi podała ostatnim razem.
- Siostra? - jaj mała niewyparzona buzia nie potrafi na chwilę się zamknąć
- Wiedziałem, że mi go nie podasz, więc użyłem innej taktyki. Jesteś zła?
- Niby skąd wiedziałeś, że ci go nie podam
- A podałabyś?
- Nie...
- Jesteś zła? - spytał znów
- Może trochę... Powiesz mi po co chciałeś się spotkać?
- Po co? Tak sobie, taką miałem zachciankę
Wiedziałam... Jemu nie wolno ufać... Głupie serce, jemu też nie mogę ufać. Tylko mi oczy mydlą. Taką miał zachciankę? Znów mam zabawiać go? Co tym razem, skradzione całusy mu już nie starczą? Nie wiem co mnie skusiło bym tu przyszła. Mam za swoje. Nie, nie... Nie jest jeszcze za późno wrócę do domu i zapomnę, że go tu spotkałam. Tak, to dobry pomysł.
- Gdzie idziesz? Żartowałem … A może nie?
- To w końcu co? - powiedziałam wkurzona. Mam dość już jego gierek. Ile to już razy dałam się nabrać?
- Przepraszam... Słodko wyglądasz gdy się denerwujesz
- Sło... Słodko? Od razu odwróciłam wzrok i cicho powiedziałam
- Ja tego tak nie widzę...
- Naprawdę przepraszam. Nie chcę byś mnie nienawidziła, ale nie mogę się powstrzymać by ci nie dokuczyć
- Nie nienawidzę cię – powiedziałam to bardzo cicho
- Słucham?
- Nie ważne
Tak się wystraszyłam, że mógł to usłyszeć, że o mało nie upadłam na ziemię. O mało bo w ostatniej chwili mnie złapał. Trzymał mnie w swoich ramionach gdzie sama leżałam na jego wielkich dłoniach. Wpatrywałam się w jego oczy, które było koloru czerwieni.
- One są naturalne?
- Co? - postawił mnie na ziemi bym mogła już sama stać
- Oczy
- Ach, to – dotknął ich i zaraz na jego twarzy malował się smutek – mam je od urodzenia, moje przekleństwo
- Czemu?
- Tak je nazywają ludzie – spojrzał na mnie a jego głos był stanowczy jakby sam w to wierzył
- Więc jesteśmy tacy podobni a zarazem nie
- Nie rozumiem
- Moje włosy są darem z niebios, które mają przynieść pokój na świecie – spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem – oczywiście w to nie wierzę, więc ty również nie musisz w to wierzyć. Dla mnie te oczy są piękne
Sama na wiem dlaczego to powiedziałam, ale widząc rozpogodzonego Sextusa samej mnie polepszył się nastrój. Ja mogłam bez problemu w to nie wierzyć bo mnie wszyscy lubili. On musiał się zmagać z odrzuceniem przez ludzi. Przecież nikt nie lubi być samotnym i nieakceptowanym przez społeczeństwo. Dla niego te słowa były bardzo ważne. Tak jak dla mnie ważna jest wolność.
 -W końcu powiesz po co tu jestem?
- Och... Właśnie – wyciągnął telefon i zaraz go zamknął – Chodźmy bo nie zdążymy
- Ale gdzie?
- Sama zobaczysz. Na pewno ci się spodoba
- Ale...
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Nie przypuszczałam, że to gdzie mnie zabiera mnie tak rozczaruje.

sobota, 14 czerwca 2014

IX Rozdział - Nieznany numer

Następnego dnia obudziłam się w własnym łóżku. Jak zwykle zemdlałam w trakcie rytuału. Został tylko rok, co? Znów wrócę do tej klatki i już nigdy więcej z niej nie wylecę. Tak bardzo tego nienawidzę. Ucieczka nawet nie wchodzi w grę bo i tak mnie znajdą.
- Siostro, wstałaś?
- Oh... Flora już się zbieram do szkoły.
- Do szkoły? Dziś nie ma szkoły. Przecież jest weekend
- Ach... Zapomniałam
- Skoro dobrze się czujesz to...
- Flora? Czy wczoraj coś się wydarzyło?
- Nie... Choć miałam nadzieje, że będzie tym razem inaczej, ale wszystko przebiegło tak jak każdego roku.
- Nie działo się nic innego, np. głos...?
- Głos? Byłaś przytomna? Wiem, że mama zawsze wypowiada modlitwę, ale ty nawet nigdy wcześniej jej nie słyszałaś
- Ach... To już nie ważne. Jeszcze trochę odpocznę. Tyle się wydarzyło ostatnio, że jestem naprawdę zmęczona.
- Dobrze
Nie rozumiem. Czyżby tylko mi się wydawało? Głos, który słyszałam wczoraj był taki wyraźny, głośny, że na pewno mama z Florą powinny słyszeć go. Może tylko ja go słyszałam? Nie to nie możliwe, przecież nie wierzę w takie rzeczy. Na pewno mi się przesłyszało albo byłam tak zmęczona i wystraszona, że wmówiłam sobie to wszystko. Powinnam się jeszcze przespać i porządnie wypocząć.
Jednak to było nie możliwe. Wybudziłam się na dobre. Spać mi się nie chciało a leżenie ciągle w łóżku nie jest w moim stylu. Wiem... Pouczę się. Odkąd tu jestem prawie w ogóle nie zaglądałam do książek. To powinno mnie trochę zrelaksować. Chętnie zabrałam się za wyciąganie potrzebnych materiałów i rozłożyłam je na biurku, który stał przy oknie. Usiadłam przy nim oglądając widok za oknem. Dziś była piękna pogoda z lekkim zachmurzeniem idealna by się pouczyć. Z uśmiechem na ustach zabrałam się za ćwiczenia, które potrafiły uspokoić każde moje zdenerwowanie.
Dzięki temu nie musiałam myśleć o tym wydarzeniach minionych tygodni. Każdy dzień w tej szkole był szalony. Nie dane było mi przyzwyczaić się do szkolnych reguł czy do uczniów. Jakby tak się zastanowić to oprócz tego bractwa to nie znam nikogo w tej szkole. W poprzednich szkołach było podobnie a nawet gorzej, ale przynajmniej znałam nazwiska każdego z moich rówieśników a tutaj jeszcze nie zapoznałam się z listą obecności w mojej klasie. Czas to zmienić.
Wyciągnęłam listę uczniów z mojej klasy i zaczęłam ją przeglądać. Zapamiętanie ich nazwisk nie sprawiło mi to jakiejkolwiek trudności. Jedynie jeszcze potrzebuję wiedzieć do kogo należę poszczególne nazwisko i pierwszy krok do komunikowania się z klasą mam za sobą. Więcej mi niczego nie potrzeba.
Po poznaniu mojej klasy uznałam, że czas na naukę. Tak dawno nie czułam się dobrze, że nawet zapomniałam jak to jest. W końcu mogę wrócić do normalnego życia chociażby tylko na weekend. Otworzyłam zeszyt od matematyki i zabrałam się za zadania, które jeszcze nie omawialiśmy na lekcji. Zawsze tak robiłam by być dalej od reszty by nie musieć martwić się, że czegoś nie będę potrafiła zrobić na lekcji.
Po zrobieniu połowy ćwiczeń z matematyki nagle zgłodniałam. Wtedy zrozumiałam, że jest późna godzina. Cicho było w domu a mama nawet nie woła na obiad. Postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Z pustym żołądkiem nie byłam w stanie się uczyć. Ledwo otworzyłam drzwi gdy usłyszałam głos Flory.
- Dlaczego?
- Ciszej bo cię Kornelia usłyszy – stanowczym lecz cichym głosem odpowiedziałam jej mama
- To jest bardzo ważne. Możliwe, że znaleźliśmy to czego szukaliśmy przez tyle lat
- To nie jest jeszcze pewne
- Wiec czego niby potrzebujesz do potwierdzenia?
- Musimy być ostrożne bo inaczej cały plan pójdzie na marne
Plan? O czym one mówią. Wiedziałam, że jak się teraz pokaże to niczego się nie dowiem. Po cichu zeszłam na dół ukrywając się by dobrze je usłyszeć. Siedziały obie w salonie a raczej powinnam powiedzieć, że Flora siedziała na sofie a mama kręciła się w tą i z powrotem. Widać było po nich, że są zdenerwowane, ale także zadowolone z czegoś.
- Najpierw musimy się upewnić, że to właśnie on – dodała mama
- Co mam zrobić?
- Śledzić go, nie spuszczać z oka
- Nie możemy tego zadania dać Kornelii? Ona wciąż z nim przebywa
- Często się spotykają?
- Nie wiem, ale ostatnio przyłapałam ich na gorącym uczynku
- Nie wolno! - krzyknęła, aż mało brakowało bym nie ujawniła swego położenia – Ona nie może się z nim spotykać
- Dlaczego? To by było...
- Nie bo przecież ona będzie musiała go zabić
Dalej już nie dałam rady. Wiedziałam o czym i o kim rozmawiają. To mi się w ogóle nie podobało. Czy one mają choć odrobinę wyobraźni. Nie, nie... One właśnie mają za dużo jej. Są tak zaślepione tym wszystkim, że sama nie wiem czy mi się uda je powstrzymać. Muszę się opamiętać, zacząć myśleć trzeźwo. Nie, najpierw muszę pokazać im, że nie wiem o czym rozmawiały w salonie. Potem wymyślę jakich plan.
Próbowałam się uspokoić, ale nagle podskoczyłam ze strachu. Kiedy dotarło do mnie co się dzieje ruszyłam na poszukiwania telefonu. Na wyświetlaczu zauważyłam nie znany numer. Odebrałam gotowa odpowiedzieć natrętnej kobiecie z marketingu, że niczego nie potrzebuję, ale głoś, który usłyszałam mnie zaskoczył
- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam. Z tej strony Yuhi Sextus. Masz może chwilę by się spotkać?
- Eh?

sobota, 31 maja 2014

VIII Rozdział - Wolność

- Flora? Już po lekcjach? - Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście było już późno. - Skoro już tu jesteś to wracajmy razem do domu.
- Nie musisz się spieszyć. Teraz jestem z koleżanką, wiec nie musisz się martwić
Nie wiedziałam o co jej właściwie chodziło po głowie. Czemu mnie próbuje zniechęcić do powrotu do domu.
- Przepraszam, ty musisz być siostrą Kornelii, prawda?
- Ta... Tak – odpowiedziała trochę speszona
- Przepraszam cię za te zamieszanie w szkole. Nie mam wpływu na wszystko co się w niej dzieje, ale mam nadzieje, że mi wybaczysz. - Uśmiechnął się do niej, że sama na moment zapomniałam jak się nazywam. Wcześniej nie widziałam u niego takiego uśmiechu. Zawsze patrzył na mnie z góry a do mojej siostry uśmiecha się tak pięknie.
Poczułam się trochę nieswojo. Nie podobało mi się, że tak mnie traktuje. Robi sobie co chce a moją siostrę przeprasza. To mnie powinien przepraszać i to nie tylko za dzisiejszy dzień. Przez chwilę poczułam jak mi serce przyspiesza, ale teraz to czuję się wstrętnie. Nie mam już ochoty tu zostać.
- Jednak Flora pójdę z tobą. Trochę się źle czuję.
- Co? Aaa... Dobrze, nie potrzebnie poszłaś dziś do szkoły.
- Pewnie tak...
Pożegnałam się z nim, ale nie raczyłam na niego spojrzeć. Bałam się, że zaraz wybuchnę i nie będę w stanie się powstrzymać. Poszłam przodem nie zwracając uwagi czy Flora idzie za mną czy jednak tam została. Wiem tylko, że jeszcze coś próbowała do niego powiedzieć, ale to już mnie nie interesowało. Przez całą drogę Flora próbowała mnie zagadać lecz bez skutku. Byłam bardziej przejęta tym co zobaczyłam w parku. Tak swobodnie się uśmiechał do siostry.
- Dlaczego mnie to w ogóle obchodzi?
- Co?
- Ach... Nic nie ważne... - Czym ja się tu zamartwiam. Przecież on mnie w ogóle nie interesuje. NIE INTERESUJE!! NIE INTERESUJE!!!
- Co ty wyprawiasz? - Gdy zadała to pytanie zorientowałam się, że bije się pięścią w czoło. - Lepiej się od razu połóż jak dojedziemy do domu. Wariujesz, a może...?
- A może co?
- A może to przez Sextusa? - jej uśmiech wskazywał, że czegoś oczekuje
- Niby czemu miało to być przez niego?
- Leżał ci na kolanach, prawda? Jak daleko zaszliście?
- Co? A czym ty teraz mówisz?
- Całowaliście się?
Tu mnie zamurowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam już o co jej chodzi, ale to nie to. Fakt pocałował mnie, ale to nie znaczy, że jesteśmy parą. Znamy się dopiero tydzień i to nie możliwe by coś więcej mogło zaiskrzyć.
- Więc całowaliście się? No no siostra, wcześniej cię taką nie widziałam. Zresztą nie dziwię ci się... Takie ciacho...
- Cze... Czekaj. Coś namieszałaś. Nie jesteśmy parą. On po prostu traktuje mnie jak zabawkę. Woła kiedy się nudzi i porzuca kiedy się znudzi.
- Naprawdę? Dziś dał takie wrażenie jakby martwił się o ciebie.
- Hmmm.... Pierwszy raz takiego go widziałam.
Widać było, że coś jeszcze chciała dodać, ale szybko zamilkła. Nawet nie pytałam o co chodzi skupiłam się znowu na tym, że prze de mną pokazuje niechęć do mnie a wokół ludzie myślą, że jestem jego faworytką. Nawet Flora tak pomyślała...
Resztę drogi przeszliśmy bez słowa. Nawet Flora nie odezwała się ani słowem co mnie trochę dziwiło. Od czasu do czasu zerkałam na nią przyglądając się jej, ale raczej nie wyczułam nic specjalnego. Może po prostu przesadzam. Ostatnio tyle się dzieje w moim życiu, że nawet nie mam czasu by spokojnie przeanalizować całą sytuacje. Nawet teraz.
Gdy weszliśmy do domu byłyśmy zszokowane. W domu panowała ciemność a na podłodze stały zapalone świece. Na ścianach wisiały malowidła, które wcześniej już widziałam. To wszystko sugerowało, że mama coś wyprawia, ale nie wiedziałam dokładnie co. Spojrzałam na Florę, która była zachwycona tym wszystkim.
- Niby co cię tak cieszy?
- Nie widzisz? Dziś przypada pełnia
Nie do końca wiedziałam o co jej chodzi. W to wszystko była wmieszana mama, ale gdzie ona w tej chwili jest? Po świecach wnioskuje, że powinna być w domu. Rozglądałam się po całym mieszkaniu gdy nagle podskoczyłam. Mama siedziała w salonie coś szepcząc.
- Mamo co ty tu robisz?
- Och... Kornelia w końcu jesteś.
- Odpowiesz mi?
- Dziś jest pełnia – Tak, już to wiem – i twoje urodziny. Chyba nie zapomniałaś?
O nie... To nie tak, że zapomniałam, ale wolałabym ich nie pamiętać co się zawsze zdarza. Urodziłam się 9 kwietnia w pełni księżyca a dziś są moje szesnaste urodziny. W każde moje i tylko moje urodziny są odprawiane modły, w których muszę uczestniczyć. Do 12 roku mojego życia były odprawiane w Świątyni, ale gdy zaczęłyśmy podróżować, mama i Flora zajęły miejsce kapłanek. Dziś wypada dziewiąty kwietnia i do tego pełnia tak jak przepowiedziała kapłanka.
Zachwyt w oczach moich bliskich w ogóle mi nie pomaga. Czuje się jak królik doświadczalny a za rok będą na mnie patrzeć z szacunkiem trzymając się od de mnie z daleka. Tak, za rok powinnam wrócić do Świątyni i zając miejsce najwyższej kapłanki więc dla tego tak ważne jest dla mamy by w tym roku znaleźć Przeklętego. Według księgi Deusa tylko bogini o zielonych włosach i fiołkowych oczach jest wstanie pokonać Daemona na zawsze. W dniu szesnastych urodzin powinny obudzić się we mnie moce, które przyniosą pokój na ziemi.
W tej chwili siedzę na środku salonu gdzie mama rysuje na podłodze znaki wokół mnie. Flora przygotowuje księgę oraz wodę. Nigdy nie wiedziałam po co ona tutaj jest. Nawet jeżeli w tej chwili się sprzeciwie to nic nie da. Gdy miałam czternaście lat uciekłam z domu, ale szybko mnie znalazły, przyprowadziły i nawet przywiązały do krzesła bym nie uciekła. W takich chwilach jak ta boje się. Nie tych magicznych modłów, ale właśnie mojej rodziny, która staje się dla mnie tak obca. W takim chwilach jak ta zapominają kim są stawiając wszystko na szali by wykonać swe zadanie dane od Kapłanów. Gdyby znalazł się ktoś kto był by w stanie mnie uratować.

"Chcesz być wolna?"

Kto to? Obróciłam się dookoła, ale jedynie zobaczyłam kończącą rysowanie mamę. Choć nikogo nie widziałam to wciąż w głowie ktoś zadawał wciąż te same pytanie. Nawet gdy mama zaczęła odprawiać rytuał ja wciąż go słyszałam, wciąż i wciąż i coraz do głośniej i głośniej. Już wiedziałam, że zaraz tracę przytomność jak co roku, ale wciąż głoś pytał się o to samo aż w końcu mu odpowiedziałam.

Bardzo chce za wszelką cenę”

Nie wiedziałam jaką cenę poniosę za tą wolność...

sobota, 17 maja 2014

VII Rozdział - Przyłapani

W końcu udało mi się uspokoić wybuch śmiechu. W klasie zapanowała jeszcze cięższa atmosfera. Uznałam, że nie będę tego komentować i usiadłam wygodnie w ławce.
- Dziękuję, ale jednak wolę zostać w klasie i się uczyć – po tym skierowałam swoją głowę do członków bractwa – Możecie mu przekazać, że jak ma coś do powiedzenia niech sam przyjdzie i mi to powie. - Po czym odwróciłam się w stronę nauczyciela.
- Na jego miejscu bym cię sprał... Wiesz ile to kosztuje byś mogła się z nim spotkać? - Zapytał oburzony Jiro.
- Nie wiem i nie chce go oglądać a jeżeli on sam chce mnie widzieć to powinien sam się do mnie wybrać
- heh... Nie wdzięczna... Rób jak uważasz, ale i tak z nim nie wygrasz
Spojrzałam na niego chcąc dodać jeszcze parę słów, ale jego mina pokazywała zwycięstwo, tak jakby oczekiwał od de mnie takiej wypowiedzi. Klasa jeszcze przez chwilę była oburza, ale zaraz mogliśmy wrócić do lekcji, która nawet jeszcze nie została rozpoczęta.
Przez całą godzinę nie mogłam się skupić wciąż słyszałam szepty oraz nie dawało mi spokoju to co zobaczyłam na twarzy Tomika. Jest taki pewny zwycięstwa. Phy... Jeszcze się zdziwi jak bardzo się mylił. Po raz kolejny próbowałam wyrzucić z głowy jego twarz gdy drzwi do klasy się otworzyły. Ja jak i cała reszta klasy wraz z nauczycielem spojrzeliśmy w tą stronę.
Stał w nich niziutki chłopak, niższy od de mnie. Jego włosy były w nieładzie koloru brązowego. Oczy piwne i zniecierpliwione a jego mundurek był wygnieciony jakby ubierał się na szybkiego byle tylko zdążyć do szkoły. Nie witając się z nauczycielem podszedł do mnie i złapał za rękę. Nie zdążyłam nawet zareagować gdy już byliśmy po za klasą. Najszybciej jak tylko mogłam wyrwałam się z ucisku.
- Co ty wyprawiasz? Kim ty jesteś żeby mnie tak wyciągać z lekcji? - odwrócił się do mnie z gniewnym spojrzeniem
- To ty kim jesteś byś mogła przeciwstawiać się tradycji tej szkoły?
- Kim?... To ja pierwsza zadałam pytanie – tylko westchnął po czym dodał
- Nazywam się Hikaru Suzuki – jego twarz złagodniała jakby to co wcześniej widziałam było tylko iluzją – jestem członkiem bractwa „Bloody Moon”. Chodzę do klasy wraz z bliźniczkami. Już je spotkałaś...
- Wystarczyło tylko twoja godność i dlaczego mnie wyciągnąłeś z klasy, czyli zamiast sam się pofatygować to wykorzystuje kolejną osobę. Jak ja go nienawidzę!!
- Och... Czuję w powietrzu miłość – powiedział tak uradowany jakby tego oczekiwał
- M... Miłość? Chyba żartujesz? Ja do nie go nie idę, nich sam się pofa...
- On jest zajęty w tym momencie i nawet jeżeli byś chciała by tobą się zajął to jednak nie może. Poprosił mnie bym się tobą zaopiekował przez resztę dnia. Wczoraj przeżyłaś szok i nie spodziewał się, że przyjdziesz do szkoły a może powinienem powiedzieć, że chciał byś nie przychodziła.
- Czemu miałam bym nie przyjść... Potrafię o siebie zadbać, więc nie musisz mnie niańczyć.
- Eeee... To nie ma możliwości byśmy mogli się zaprzyjaźnić? - spochmurniał... Jego nastroje tylko mnie denerwują
- Jesteś tu by być moim przyjacielem. Wykonujesz jego rozkaz.
- Rzadko nam rozkazuje zresztą nie robię to bo mnie o to poprosił. Poznałaś już wszystkich członków oprócz mnie, więc się zgłosiłem na ochotnika.
- Zgłosiłeś się? Trochę to dziwnie brzmi jakbym była jakoś chora i wyliczanka kto się mną zajmuje.
- Nie traktuj tak tego... Po prostu się o ciebie martwił i by mógł spokojnie załatwiając swoje sprawy zgłosiłem się. Potraktuj to jako wypad z przyjaciółmi.
- To się nazywa wagarowanie
- Nigdy nie wagarowałaś? Jesteś zwolniona z reszty zajęć, więc nie masz o co się martwić. Nie każ się prosić...
- Wolałabym się pouczyć, ale sądzę, że nie dasz mi spokoju do puki się nie zgodzę... Jeden dzień bez szkoły niczego nie zmieni
- Jupi!!! Masz na coś ochotę? Film? Coś zjeść?
- Wystarczy park
- Romantyczka? Dobra idziemy do parku
Czy to, że chcę pójść do parku to znaczy, że jestem romantyczką? Dziwny jest, ale chyba nie tak jak on. W parku znaleźliśmy ławkę naprzeciwko stawu gdzie dzieci karmiły w tym momencie kaczki. Miło się oglądało taki pejzażyk.
Przez cały czas gadał nie dał mi dość do słowa ani razu. Opowiadał o każdym członku bractwa. Wiem, że bliźniaczki poza szkołą są modelkami i są nierozłączne od dziecka. Wszystko razem robią i nie pozwolą nikomu siebie rozdzielić. Są miłe, ale tylko wtedy gdy ktoś jest dla nich miły. Jak się denerwują to lepiej nie podchodzić do nich. Funabashi z trzeciej klasy jesteś świetnym skrzypkiem jak i również pianistą lecz jest bardzo poważnym człowiekiem jak na swój wiek i jest perfekcjonistą. Sadatake jak jak myślałam jest naukowcem a raczej chce być nim i te blizny to po eksperymentach. Ma wybuchowy temperament a Jiro choć wygląda na buntownika to jak się go lepiej pozna to potrafi być bardziej przyjacielski niż nie jedna osoba.
- Yuhi jest trochę zagadkowy...
- Trochę? Wydaje się jakby był z innej planety
- Aż tak?
- Robi co mu się podoba nie pytając o to innych. Wymusza na mnie tylko decyzje by były dla niego korzystne, ale jest coś w nim co nie daje mi spokoju. Jest dziwny... Wie o mnie takie rzeczy, o których nawet nie mówię mojej najbliższym osobą. Wygląda to tak jakby czytał mi w myślach
- To nie możliwe. On po prostu ma doskonały instynkt. Poczekaj kupię coś do picia
Czemu tak nagle zaproponował napój przecież jesteśmy w trakcie rozmowy? W ogóle się nie wczuł albo go nudzę choć to on przez cały czas mówił. Dlaczego tak mnie w tej chwili potraktował? Zresztą nie powinnam się przejmować takimi osobami. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż to.
- Więc tak o mnie myślisz?
Aż podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się a za mną stał Yuhi Sextus. Jestem ciekawa jak długo tam stał czy wszystko słyszał? Zresztą to i tak nie ważne. Ten mały krasnal pewnie zauważył go i nawet nic mi nie powiedział tylko wymknął się po cichu.
Yuhi obszedł ławkę by zaraz usiąść na miejscu poprzednika. Miałam już coś do niego powiedzieć gdy on oparł głowę o moje kolana. Po prostu się położył... Nie wiedział co mam począć.
- Co ty wyprawiasz?
- Daj mi chwilę. Dziś był najgorszy dzień jaki mogłem mieć
- Coś się stało? - Po jego głosie było można dostrzec, że nic dobrego go nie spotkało
- To i tak nie jest ważne. Wiec w twoich oczach jestem przybyszem z innej planety? Czytam w myślach? Ciekawa teoria – obrócił głowę, nie przerywając leżenia, tak by móc na mnie patrzeć
- Więc wszystko słyszałeś – speszona choć nie wiem czemu odwróciłam wzrok w inną stronę. Trochę to jednak krępujące
- Nic dziwnego, że tak o mnie myślisz. Nasze pierwsze spotkanie nie było najlepsze
- Czemu się tym przejmujesz?
- Bo mi za....
- Siostra? Co ty tu robisz?
Odwróciłam wzrok w stronę głosu i zobaczyłam Florę wraz z koleżankami. Zaraz jednak wstał Yuhi pokazując się jej co sprawiło, że atmosfera zrobiła się trochę krępująca.