sobota, 30 sierpnia 2014

XIV Rozdział - Nieprzyjemności

Nie zmrużyłam przez noc nawet oka. Tak bardzo bałam się, że znów mi się przyśni ten koszmar. Odkąd tu przyjechałam dzieje się ze mną coś dziwnego. Sny, które się sprawdzają, głosy, które słyszę tylko ja a do tego tajemniczy chłopak, który sprawia, że moje serce zaczyna wariować. Powoli miałam tego dość.
Gdy tylko zaczęło świtać a pokój nabierał coraz to wyraźniejszych kształtów postanowiłam wyczołgać się z łóżka. Było bardzo wcześnie i by tylko nie obudzić rodziny chodziłam na palcach. Najpierw zabrałam się za odświeżenie swej skóry. Wciąż miałam na sobie pidżamę wchłoniętą potem, cała się do niej przyklejałam. Za miast jak zwykle brać szybkiego prysznica dziś postanowiłam nalać wody do wanny. Zanurzenie się wodzie i ściągnięcie tych ubrań wiele mi pomogło.
Leżałam w niej przez bardzo długi czas aż woda stała się tak chłodna, że nie dałoby się w niej dłużej siedzieć. Dopiero gdy wyszłam z łazienki zauważyłam, że jest już ósma godzina a w domu jest za cicho. Zazwyczaj mama o tej porze siedzi w kuchni i szykuje śniadanie. Zeszłam na dół by sprawdzić co się dzieje. Tak jak sądziłam kuchnia była pusta a na ladzie wisiała kartka:
Ja i Flora wrócimy jutro, mamy coś do załatwienia”
Nie podobało mi się to. Wyszły gdzieś po tej rozmowie a to nie wróżyło niczego dobrego. Nie wiem jak mam to wyjaśnić, ale czuję, że na zakupy to one się nie wybrały. Mam nadzieje, że to co mi się przyśniło nie ma związku z nimi. To i tak już za wiele dla mnie. Gdybym teraz miała analizować ten sen... Nie... Nie ma mowy nie będę się w to zagłębiać to nadal jest za straszne by to wspominać.
Po zrobieniu kilku kanapek wróciłam do pokoju by tam spokojnie zjeść i pouczyć się. Wczoraj nie skończyłam zadań z matematyki. Wyciągając je z szafki miałam nadzieje, że to pomoże mi nie myśleć o tej nocy, ale się przeliczyłam. Spoglądając na piękną pogodę myślami nie byłam w tym koszmarze, ale gdzie indziej. Myślałam o wczorajszym spotkaniu z Sextusem. Chciałam bym go znów zobaczyć. O czym ja myślę. Przekręciłam głową z niedowierzaniem, że mogłabym tęsknić za tym człowiek. Skup się na zadaniach... Skup... Skup... Ah... Nie mogę!
Sięgnęłam po telefon i już wystukałam jego numer. Już miałam wcisnąć tak dobrze znaną zieloną słuchawkę, ale... Jednak nie... Nie zadzwonię do niego bo jeszcze nie wiadomo co o mnie pomyśli. Odłożyłam natychmiast telefon i wróciłam do zadań lecz nawet nie kończąc jednego z nich wróciłam myślami do niego. I co ja mam począć? Jeden dzień sprawił, że nie jestem w stanie o nim myśleć. Nie... To nie tak. On mi się już podobał od pierwszego naszego spotkania.
I pomyśleć, że taka osoba jak ja zakochuje się w takim mężczyźnie jak on. Co jest w nim takiego wspaniałego? Jest arogancki, bezczelny, zawsze stawia mnie w trudnej sytuacji. To tylko zauroczenie. Po prostu gaduła Flora namieszała mi w głowie w sprawie mężczyzn, że teraz odbija mi. Nie jestem w nim zakochana po prostu to pierwszy mężczyzna, który zwrócił na mnie uwagę. W dziwny sposób, ale zwrócił. Powinnam przestać tak dużo myśleć o takich bzdetach bo inaczej nie uda mi się osiągnąć najwyższego celu, który obrałam na początku roku. Ginko Chiba czekaj tylko na koniec roku. Jeszcze będziesz klękać przede mną i przepraszać za swe zachowanie.
Po raz kolejny zabrałam się za ćwiczenia lecz i tu poniosłam klęskę. Widząc przede mną telefon po raz kolejny sięgnęłam po niego. Wystukałam numer i tym razem byłam pewna tego co chcę zrobić lecz nim zdążyłam to wykonać zadzwonił dzwonek do mych drzwi.
Zeszłam na dół myśląc, że już mama z Florą wróciły, ale jednak to nie były one. Przed wejściem ujrzałam wysokiego mężczyznę w czarnych choć czasami mam wrażenie, że one są granatowe włosach i zimnymi niczym lód oczyma. To był Yuji Funabashi, przyjaciel Sextusa, który chodzi wraz z nim do klasy.
- Czy coś się stało? - zapytałam bo wiadome było, że bez powodu nie przyszedłby do mojego domu
- Jesteś sama w domu?
- Tak, proszę wejdź. - chciałbym go zaprosiła? Jednak dziwnie je zadał
- Dziękuję
- Napijesz się czegoś?
- Nie dziękuję przyszedłem tylko na chwilę
- Rozumiem, więc co cię tu sprowadza?
- Nie chcę być nie miły, ale jednak wolę bez ogródek ci to powiedzieć
O co może chodzić? Czy coś się stało? Czy z Yuhi wszystko w porządku? A może bliźniaczy czy nawet Hikaru?
- Chciałbym byś przestała przyjaźnić się z Yuhi.
- Heee?
- Bardzo cię polubił lecz ta znajomość nie może przetrwać.
- Czekaj, nie rozumiem. Czemu...?
- Po prostu go omijaj. Tak będzie najlepiej dla ciebie, dla niego i dla twojej rodziny
- Czekaj! To on za mną zawsze chodzi...
- Ale ty mu ulegasz
- Bo...
On miał rację ja zawsze mu na to pozwalałam. Choć byłam zła na niego i jego zachowanie to jednak zawsze mu na to pozwalałam, ale...
- To dlaczego przyprowadziłeś mnie do niego. Skoro chcesz bym się z nim nie zaprzyjaźniała to...
- Bo nie mam wyboru, ale ty masz. Jeżeli za bardzo w to się wciągniesz tylko spotka cię nieprzyjemność
- Co masz na myśli?
- To tyle co chciałem ci powiedzieć. Zakończ to do puki jeszcze nic się nie dzieje
- Ej co masz na myśli „nieprzyjemności”?
- Yuhi nie jest tą osobą za którą go uważasz. Jego życie to tylko męczarnia a ty tylko dodajesz mu tylko ran.
Po tych słowach wyszedł z domu a ja zostałam z niedopowiedzeniami. Co miał na myśli skrzywdzenie? Ranię go? Jak? Dlaczego to ja go krzywdzę? Było mi tak źle, tak smutno, że nawet nie zauważyłam kiedy po moich policzkach zaczęły spływać łzy.

sobota, 9 sierpnia 2014

XIII Rozdział - Kolejny koszmar

Ciemność, wszędzie panowała ciemność. Lekkie powietrze, które mnie tuliło uświadamiało mnie, że jestem na zewnątrz. Skupiając całą uwagę na moich zmysłach poczułam zapach trawy, drzew i słyszałam nocny odgłos sowy i trzepot koników polnych. Za nim oczy przywykły do otoczenia już rozpoznałam miejsce gdzie się znajdowałam. To był las, las nocą, chmurną nocą. Na niebie nie było a ni jednej gwiazdki a księżyc nie mógł mi pomóc oświetlając drogę.
Noc była zimna a ja miałam na sobie tylko lekką, zwiewną na ramiączkach białą koszulkę i luźne białe spodenki. Stopy były bose a włosy rozpuszczone i w nieładzie. Dookoła mnie nie było niczego czym mogłabym się ubrać. Chłodny wiatr nie pomagał mi i robiło się coraz zimniej. Stopy zaczęły mi drętwieć i nie miałam innego wyjścia.
Szłam powoli i ostrożnie skupiając całą uwagę na każdym szeleście. Nie mogłam powiedzieć, że nie bałam się. Byłam tu sama, sama z dzikimi zwierzętami. Szłam przed siebie modląc się bym w końcu opuściła ten mroczny las. Droga była długa i męcząca. Drzewa były takie ogromne, że niebo będące na de mną wydawało się jeszcze bardziej odległe niż zazwyczaj. Co chwilę upadałam potykając się o korzenie drzew, które były tak blisko siebie. Gołe stopy wciąż czuły ukucie szyszki czy igieł. Trawa była tu tak zarośnięta a ja bałam się, że stąd już nie wyjdę.
Gdy już traciłam jakąkolwiek nadzieję poczułam silny powiew wiatru. Skierowałam się w tą stronę i biegłam czym sił w nogach wciąż potykając się o korzenie. Już ukłucia w stopę mi nie przeszkadzały bo wiedziałam co oznacza ten silny wiatr. Byłam szczęśliwa, bardzo szczęśliwa. W końcu mogłam opuścić te miejsce lecz to nie było takie proste. Do tarłam do polany gdzie nie było tam żadnej żywej duszy a dalsze tło krajobrazu nie pokazywało nic oprócz ciemności. Znów ogarnął mnie strach. Nie było tu nikogo ani ludzi, ani światła, które by skazywało, że ktoś tu mieszka. Znów byłam zdana tylko na siebie w mroku, który ogarniał mnie jeszcze bardziej zaciskając swą pętle na mojej duszy.
Już miałam upaść z przerażenia na ziemie kiedy z drugiego końca lasu wybiegła postać. Miała na sobie ciemną bluzkę jak i spodnie. A włosy były czarne, jeszcze bardziej ciemniejsze niż ta noc.
Ucieszyłam się na widok człowieka. Chciałam już krzyknąć, zawołać i prosić o pomoc gdy z miejsca gdzie wybiegł człowiek pojawiła się kolejna osoba. Była ubrana podobnie lecz włosy były jaśniejsze. Obydwoje byli brudni i zmęczeni. Osoba wybiegająca z lasu ostatnia miała w ręku coś błyszczącego. Nie mogłam rozpoznać co to jest do puki nie podbiegł do osoby przed nim. To był nuż, na pewno. Człowiek, który dostał tym narzędziem upadł szybko na ziemię a obok niego zaczęła się robić ogromna plama krwi.
Nie zauważyłam kiedy to się stało. Złapałam się za gardło, które nie chciało mnie posłuchać. Usta miałam otworzone, oczy szeroko otwarte, ale to z tych ust wydobywał się dźwięk. Krzyczałam bardzo głośno tak aż zwróciłam uwagę sprawcy. Gdy tylko nasze oczy się spotkały odwróciłam się i zaczęłam biec przed siebie. Wiedziałam, że pobiegnie w moją stronę. Kto normalny wiedząc, że jest świadek swojej zbrodni dałby mu uciec?
Nie zwracałam już uwagi gdzie jestem lub po czym stąpam. Biegłam a w myślach miałam tylko jedno „uciekaj”. Bałam się, że mnie znajdzie i zabije jak tamtego. Słyszałam szmer i głos sowy. Las, który wcześniej wydawał się taki mroczny teraz stał się taki przyjazny. Już nie potykałam się o korzenie tak jakby sam chciał bym przed nim uciekła.
Biegłam co sił w nogach lecz w końcu zmęczenie mnie dopadło. Stanęłam lecz szybko spojrzałam za siebie czy czasami mnie nie goni. Kiedy upewniłam się, że jestem bezpieczna odetchnęłam z ulgą. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, które koiło moje nerwy po czym je wypuściłam. Byłam szczęśliwa, że wciąż żyje.
To nie trwało długo. Zaraz moje ciało zdrętwiało a na szyi poczułam mocny ucisk. Kiedy spojrzałam na sprawcę, który nagle wyłonił się z krzaków zobaczyła tylko czerwone oczy i uśmiech tak szeroki, że zamroziło mnie. Było coś jeszcze co zwróciło moją uwagę coś czego nie zapomnę.


Mój oddech... Mój oddech... Wzięłam głęboki wdech i wydech. Żyję, ja naprawdę żyję. Usiadłam wygodnie na łóżku i wtedy postrzegłam, że jestem całą przepocona. Oddech miałam lekko zadyszany a serce waliło mi strasznie. Pisk uszach nie pozwalał mi się w pełni uspokoić. Moje zmysły były tak przyspieszone jakbym to przeżywała naprawdę. Skupiłam całą uwagę na tym bym nie musiałam o tym myśleć. Spojrzałam na zegarek. Było po północy i tak właśnie wyglądało. Za oknem było ciemno, chmurno co sprawiało, że przypominałam sobie o tamtym miejscu. Szybko zmieniłam myśli.
Kiedy odzyskałam słuch i oddech a serce przestało łomotać mogłam odetchnąć z ulgą lecz tak nie do końca. Cieszyłam się, że to tylko sen, ale to mi coś uświadomiło. Ta myśl zaczęła mnie niepokoić. Już raz się takie coś zdarzyło i bałam się, że zdarzy się znów bo to...
- Kolejny koszmar...