W
dłoni trzymałam telefon, który wyświetlał numer osoby, której
chciałam zobaczyć. Po tym nieoczekiwanym spotkaniu nie wiedziałam
co powinnam zrobić. Moje serce drżało z przerażenia i smutku.
Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie... Całe ciało nie chciało się
ruszyć a mózg mi podpowiadał, że to nie zdarzyło się naprawdę.
Jeszcze wczoraj wszyscy się śmialiśmy. Dawali mi poczucie
bezpieczeństwa, myślałam, że mnie akceptują, ale to nie tak. To
Sextus mnie akceptuje a reszta tylko zgadza się na to bo nie ma
innego wyjścia. Czułam się okropnie, jakbym odbierała komuś
cenny skarb i tak właśnie było.
Nie
wiedziałam jednak dlaczego tak powiedział. Ja dodawałam mu ran?
Jego życie to męka? Nie do końca to rozumiałam, ale jedno było
pewne. Ja nie mam szans bym w tym cierpieniu mu pomogła.
Otarłam
już zeschnięte łzy z polik i postanowiłam, że odpuszczę go
wtedy gdy dowiem się prawdy. Fanabashi popełnił błąd mówiąc mi
takie rzeczy, sprawił, że jestem jeszcze bardziej ciekawa tej
czerwonookiej osoby jakiej jest Yuhi.
Dopiero
co zaczęłam normalnie oddychać i funkcjonować a do domu przyszła
mama z Florą. Po dwóch dniach i nocy w końcu pojawiły się w
domu. Jednak ich wygląd nieco mnie zaniepokoił. Wyglądały jakby
przebiegły maraton z przeszkodami a może jeszcze gorzej. Całe
brudne i posiniaczone.
- Gdzie
wy byłyście? - podbiegłam do nich cała zmartwiona
- Musiałyśmy
coś załatwić
- Coś?
Jak wy wyglądacie?
- Nie
przejmuj się. Po prostu przeceniłyśmy swoje możliwości
- Możliwości?
Nie jasno mówicie
- Przepraszam
kochanie, ale...
- Co
z wami wszystkimi nie tak. Wszyscy tylko wciąż dają mi zagadki i
nic więcej
- Coś
się stało?
- Ty
mi powiedz. Gdzie byłyście?
- To
nie jest teraz ważne. Płakałaś?
- Jak
nie ważne? Nie nie płakałam, zresztą co cię to obchodzi skoro
nawet nie chcesz mi powiedzieć gdzie byłyście?
- Kochanie...
Złapała
mnie z rękę i spojrzała na mnie tak jakby chciała bym zostawiła
ten temat za sobą, ale ja nie mogłam. Pamiętając ostatnią ich
rozmowę w tym domu i widząc je teraz jak wyglądają to jednak boję
się, że stało się coś czego bym nie chciała.
- Mamo,
proszę...
- nie
mogę ci powiedzieć, nie teraz
- To
kiedy? Wtedy gdy stracisz życie
- Nic
mi nie będzie, nie martw się
- Nie
wierzę ci
Nie
mogłam już słuchać jej wymówek. Wykrzykując ostanie słowa
pobiegłam do pokoju zamykając się w nim. Miałam dość tego
wszystkiego. Nikt nie chce mi powiedzieć całej prawdy. Każdy z
nich traktuje mnie na pół gwizdka co mi się to nie podobało. Czy
oni wszyscy postradali rozumy. Tylko sprawiają, że się coraz
bardziej martwię jakbym mało miała własnych problemów. Właśnie,
niech mówią i robią co chcą ja mam własne zmartwienia, ale
jednak te moje zmartwienia łączą się z nimi wszystkimi.
Znów
zachciało mi się płakać. Odkąd tu jestem dzieje się ze mną coś
dziwnego, nie tylko ze mną, ale moje otoczenie tak się zmieniło...
To nie sprawka przeprowadzki, ale tego miejsca. Poprzednich miastach
nie było tak. Co roku było to samo. Przeprowadzka i nauka. Zero
przyjaciół czy nawet zmartwień. Mama robiła swoje i nawet nie
wplątywała to Florę. A teraz wszystko na odwrót. Ja martwię się
o każdą pierdołę nawet zapragnęłam mieć przyjaciół, co
gorsza – miłości. Mama i Flora coś przed de mną ukrywają jakby
mało było Flora pomaga mamie bardziej niż zwykle. Szczerze już
nie wiedziałam co mam dalej robić. Czy powinnam tak się przejmować
a gdybym tak przestała? Zaczęła jak zwykle ignorować wszystkich
nawet rodzinę może wtedy zniknęły by te sny?
Kogo
ja oszukuję? Nie jetem w stanie odrabiać lekcji nie myśląc o nim.
Ja już jestem w to wplątana i nie ma odwrotu. Muszę poznać prawdę
nawet najbardziej bolesną. Nie czekałam ani chwili dłużej.
Wystukałam numer do osoby, której mogłam zwrócić się z prośbą
o pomoc i szybko wybiegłam z domu.
Wtedy
jeszcze nie wiedziałam w co się wpakuje...
:) iekawy
OdpowiedzUsuń