sobota, 31 maja 2014

VIII Rozdział - Wolność

- Flora? Już po lekcjach? - Spojrzałam na zegarek i rzeczywiście było już późno. - Skoro już tu jesteś to wracajmy razem do domu.
- Nie musisz się spieszyć. Teraz jestem z koleżanką, wiec nie musisz się martwić
Nie wiedziałam o co jej właściwie chodziło po głowie. Czemu mnie próbuje zniechęcić do powrotu do domu.
- Przepraszam, ty musisz być siostrą Kornelii, prawda?
- Ta... Tak – odpowiedziała trochę speszona
- Przepraszam cię za te zamieszanie w szkole. Nie mam wpływu na wszystko co się w niej dzieje, ale mam nadzieje, że mi wybaczysz. - Uśmiechnął się do niej, że sama na moment zapomniałam jak się nazywam. Wcześniej nie widziałam u niego takiego uśmiechu. Zawsze patrzył na mnie z góry a do mojej siostry uśmiecha się tak pięknie.
Poczułam się trochę nieswojo. Nie podobało mi się, że tak mnie traktuje. Robi sobie co chce a moją siostrę przeprasza. To mnie powinien przepraszać i to nie tylko za dzisiejszy dzień. Przez chwilę poczułam jak mi serce przyspiesza, ale teraz to czuję się wstrętnie. Nie mam już ochoty tu zostać.
- Jednak Flora pójdę z tobą. Trochę się źle czuję.
- Co? Aaa... Dobrze, nie potrzebnie poszłaś dziś do szkoły.
- Pewnie tak...
Pożegnałam się z nim, ale nie raczyłam na niego spojrzeć. Bałam się, że zaraz wybuchnę i nie będę w stanie się powstrzymać. Poszłam przodem nie zwracając uwagi czy Flora idzie za mną czy jednak tam została. Wiem tylko, że jeszcze coś próbowała do niego powiedzieć, ale to już mnie nie interesowało. Przez całą drogę Flora próbowała mnie zagadać lecz bez skutku. Byłam bardziej przejęta tym co zobaczyłam w parku. Tak swobodnie się uśmiechał do siostry.
- Dlaczego mnie to w ogóle obchodzi?
- Co?
- Ach... Nic nie ważne... - Czym ja się tu zamartwiam. Przecież on mnie w ogóle nie interesuje. NIE INTERESUJE!! NIE INTERESUJE!!!
- Co ty wyprawiasz? - Gdy zadała to pytanie zorientowałam się, że bije się pięścią w czoło. - Lepiej się od razu połóż jak dojedziemy do domu. Wariujesz, a może...?
- A może co?
- A może to przez Sextusa? - jej uśmiech wskazywał, że czegoś oczekuje
- Niby czemu miało to być przez niego?
- Leżał ci na kolanach, prawda? Jak daleko zaszliście?
- Co? A czym ty teraz mówisz?
- Całowaliście się?
Tu mnie zamurowało. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Wiedziałam już o co jej chodzi, ale to nie to. Fakt pocałował mnie, ale to nie znaczy, że jesteśmy parą. Znamy się dopiero tydzień i to nie możliwe by coś więcej mogło zaiskrzyć.
- Więc całowaliście się? No no siostra, wcześniej cię taką nie widziałam. Zresztą nie dziwię ci się... Takie ciacho...
- Cze... Czekaj. Coś namieszałaś. Nie jesteśmy parą. On po prostu traktuje mnie jak zabawkę. Woła kiedy się nudzi i porzuca kiedy się znudzi.
- Naprawdę? Dziś dał takie wrażenie jakby martwił się o ciebie.
- Hmmm.... Pierwszy raz takiego go widziałam.
Widać było, że coś jeszcze chciała dodać, ale szybko zamilkła. Nawet nie pytałam o co chodzi skupiłam się znowu na tym, że prze de mną pokazuje niechęć do mnie a wokół ludzie myślą, że jestem jego faworytką. Nawet Flora tak pomyślała...
Resztę drogi przeszliśmy bez słowa. Nawet Flora nie odezwała się ani słowem co mnie trochę dziwiło. Od czasu do czasu zerkałam na nią przyglądając się jej, ale raczej nie wyczułam nic specjalnego. Może po prostu przesadzam. Ostatnio tyle się dzieje w moim życiu, że nawet nie mam czasu by spokojnie przeanalizować całą sytuacje. Nawet teraz.
Gdy weszliśmy do domu byłyśmy zszokowane. W domu panowała ciemność a na podłodze stały zapalone świece. Na ścianach wisiały malowidła, które wcześniej już widziałam. To wszystko sugerowało, że mama coś wyprawia, ale nie wiedziałam dokładnie co. Spojrzałam na Florę, która była zachwycona tym wszystkim.
- Niby co cię tak cieszy?
- Nie widzisz? Dziś przypada pełnia
Nie do końca wiedziałam o co jej chodzi. W to wszystko była wmieszana mama, ale gdzie ona w tej chwili jest? Po świecach wnioskuje, że powinna być w domu. Rozglądałam się po całym mieszkaniu gdy nagle podskoczyłam. Mama siedziała w salonie coś szepcząc.
- Mamo co ty tu robisz?
- Och... Kornelia w końcu jesteś.
- Odpowiesz mi?
- Dziś jest pełnia – Tak, już to wiem – i twoje urodziny. Chyba nie zapomniałaś?
O nie... To nie tak, że zapomniałam, ale wolałabym ich nie pamiętać co się zawsze zdarza. Urodziłam się 9 kwietnia w pełni księżyca a dziś są moje szesnaste urodziny. W każde moje i tylko moje urodziny są odprawiane modły, w których muszę uczestniczyć. Do 12 roku mojego życia były odprawiane w Świątyni, ale gdy zaczęłyśmy podróżować, mama i Flora zajęły miejsce kapłanek. Dziś wypada dziewiąty kwietnia i do tego pełnia tak jak przepowiedziała kapłanka.
Zachwyt w oczach moich bliskich w ogóle mi nie pomaga. Czuje się jak królik doświadczalny a za rok będą na mnie patrzeć z szacunkiem trzymając się od de mnie z daleka. Tak, za rok powinnam wrócić do Świątyni i zając miejsce najwyższej kapłanki więc dla tego tak ważne jest dla mamy by w tym roku znaleźć Przeklętego. Według księgi Deusa tylko bogini o zielonych włosach i fiołkowych oczach jest wstanie pokonać Daemona na zawsze. W dniu szesnastych urodzin powinny obudzić się we mnie moce, które przyniosą pokój na ziemi.
W tej chwili siedzę na środku salonu gdzie mama rysuje na podłodze znaki wokół mnie. Flora przygotowuje księgę oraz wodę. Nigdy nie wiedziałam po co ona tutaj jest. Nawet jeżeli w tej chwili się sprzeciwie to nic nie da. Gdy miałam czternaście lat uciekłam z domu, ale szybko mnie znalazły, przyprowadziły i nawet przywiązały do krzesła bym nie uciekła. W takich chwilach jak ta boje się. Nie tych magicznych modłów, ale właśnie mojej rodziny, która staje się dla mnie tak obca. W takim chwilach jak ta zapominają kim są stawiając wszystko na szali by wykonać swe zadanie dane od Kapłanów. Gdyby znalazł się ktoś kto był by w stanie mnie uratować.

"Chcesz być wolna?"

Kto to? Obróciłam się dookoła, ale jedynie zobaczyłam kończącą rysowanie mamę. Choć nikogo nie widziałam to wciąż w głowie ktoś zadawał wciąż te same pytanie. Nawet gdy mama zaczęła odprawiać rytuał ja wciąż go słyszałam, wciąż i wciąż i coraz do głośniej i głośniej. Już wiedziałam, że zaraz tracę przytomność jak co roku, ale wciąż głoś pytał się o to samo aż w końcu mu odpowiedziałam.

Bardzo chce za wszelką cenę”

Nie wiedziałam jaką cenę poniosę za tą wolność...

sobota, 17 maja 2014

VII Rozdział - Przyłapani

W końcu udało mi się uspokoić wybuch śmiechu. W klasie zapanowała jeszcze cięższa atmosfera. Uznałam, że nie będę tego komentować i usiadłam wygodnie w ławce.
- Dziękuję, ale jednak wolę zostać w klasie i się uczyć – po tym skierowałam swoją głowę do członków bractwa – Możecie mu przekazać, że jak ma coś do powiedzenia niech sam przyjdzie i mi to powie. - Po czym odwróciłam się w stronę nauczyciela.
- Na jego miejscu bym cię sprał... Wiesz ile to kosztuje byś mogła się z nim spotkać? - Zapytał oburzony Jiro.
- Nie wiem i nie chce go oglądać a jeżeli on sam chce mnie widzieć to powinien sam się do mnie wybrać
- heh... Nie wdzięczna... Rób jak uważasz, ale i tak z nim nie wygrasz
Spojrzałam na niego chcąc dodać jeszcze parę słów, ale jego mina pokazywała zwycięstwo, tak jakby oczekiwał od de mnie takiej wypowiedzi. Klasa jeszcze przez chwilę była oburza, ale zaraz mogliśmy wrócić do lekcji, która nawet jeszcze nie została rozpoczęta.
Przez całą godzinę nie mogłam się skupić wciąż słyszałam szepty oraz nie dawało mi spokoju to co zobaczyłam na twarzy Tomika. Jest taki pewny zwycięstwa. Phy... Jeszcze się zdziwi jak bardzo się mylił. Po raz kolejny próbowałam wyrzucić z głowy jego twarz gdy drzwi do klasy się otworzyły. Ja jak i cała reszta klasy wraz z nauczycielem spojrzeliśmy w tą stronę.
Stał w nich niziutki chłopak, niższy od de mnie. Jego włosy były w nieładzie koloru brązowego. Oczy piwne i zniecierpliwione a jego mundurek był wygnieciony jakby ubierał się na szybkiego byle tylko zdążyć do szkoły. Nie witając się z nauczycielem podszedł do mnie i złapał za rękę. Nie zdążyłam nawet zareagować gdy już byliśmy po za klasą. Najszybciej jak tylko mogłam wyrwałam się z ucisku.
- Co ty wyprawiasz? Kim ty jesteś żeby mnie tak wyciągać z lekcji? - odwrócił się do mnie z gniewnym spojrzeniem
- To ty kim jesteś byś mogła przeciwstawiać się tradycji tej szkoły?
- Kim?... To ja pierwsza zadałam pytanie – tylko westchnął po czym dodał
- Nazywam się Hikaru Suzuki – jego twarz złagodniała jakby to co wcześniej widziałam było tylko iluzją – jestem członkiem bractwa „Bloody Moon”. Chodzę do klasy wraz z bliźniczkami. Już je spotkałaś...
- Wystarczyło tylko twoja godność i dlaczego mnie wyciągnąłeś z klasy, czyli zamiast sam się pofatygować to wykorzystuje kolejną osobę. Jak ja go nienawidzę!!
- Och... Czuję w powietrzu miłość – powiedział tak uradowany jakby tego oczekiwał
- M... Miłość? Chyba żartujesz? Ja do nie go nie idę, nich sam się pofa...
- On jest zajęty w tym momencie i nawet jeżeli byś chciała by tobą się zajął to jednak nie może. Poprosił mnie bym się tobą zaopiekował przez resztę dnia. Wczoraj przeżyłaś szok i nie spodziewał się, że przyjdziesz do szkoły a może powinienem powiedzieć, że chciał byś nie przychodziła.
- Czemu miałam bym nie przyjść... Potrafię o siebie zadbać, więc nie musisz mnie niańczyć.
- Eeee... To nie ma możliwości byśmy mogli się zaprzyjaźnić? - spochmurniał... Jego nastroje tylko mnie denerwują
- Jesteś tu by być moim przyjacielem. Wykonujesz jego rozkaz.
- Rzadko nam rozkazuje zresztą nie robię to bo mnie o to poprosił. Poznałaś już wszystkich członków oprócz mnie, więc się zgłosiłem na ochotnika.
- Zgłosiłeś się? Trochę to dziwnie brzmi jakbym była jakoś chora i wyliczanka kto się mną zajmuje.
- Nie traktuj tak tego... Po prostu się o ciebie martwił i by mógł spokojnie załatwiając swoje sprawy zgłosiłem się. Potraktuj to jako wypad z przyjaciółmi.
- To się nazywa wagarowanie
- Nigdy nie wagarowałaś? Jesteś zwolniona z reszty zajęć, więc nie masz o co się martwić. Nie każ się prosić...
- Wolałabym się pouczyć, ale sądzę, że nie dasz mi spokoju do puki się nie zgodzę... Jeden dzień bez szkoły niczego nie zmieni
- Jupi!!! Masz na coś ochotę? Film? Coś zjeść?
- Wystarczy park
- Romantyczka? Dobra idziemy do parku
Czy to, że chcę pójść do parku to znaczy, że jestem romantyczką? Dziwny jest, ale chyba nie tak jak on. W parku znaleźliśmy ławkę naprzeciwko stawu gdzie dzieci karmiły w tym momencie kaczki. Miło się oglądało taki pejzażyk.
Przez cały czas gadał nie dał mi dość do słowa ani razu. Opowiadał o każdym członku bractwa. Wiem, że bliźniaczki poza szkołą są modelkami i są nierozłączne od dziecka. Wszystko razem robią i nie pozwolą nikomu siebie rozdzielić. Są miłe, ale tylko wtedy gdy ktoś jest dla nich miły. Jak się denerwują to lepiej nie podchodzić do nich. Funabashi z trzeciej klasy jesteś świetnym skrzypkiem jak i również pianistą lecz jest bardzo poważnym człowiekiem jak na swój wiek i jest perfekcjonistą. Sadatake jak jak myślałam jest naukowcem a raczej chce być nim i te blizny to po eksperymentach. Ma wybuchowy temperament a Jiro choć wygląda na buntownika to jak się go lepiej pozna to potrafi być bardziej przyjacielski niż nie jedna osoba.
- Yuhi jest trochę zagadkowy...
- Trochę? Wydaje się jakby był z innej planety
- Aż tak?
- Robi co mu się podoba nie pytając o to innych. Wymusza na mnie tylko decyzje by były dla niego korzystne, ale jest coś w nim co nie daje mi spokoju. Jest dziwny... Wie o mnie takie rzeczy, o których nawet nie mówię mojej najbliższym osobą. Wygląda to tak jakby czytał mi w myślach
- To nie możliwe. On po prostu ma doskonały instynkt. Poczekaj kupię coś do picia
Czemu tak nagle zaproponował napój przecież jesteśmy w trakcie rozmowy? W ogóle się nie wczuł albo go nudzę choć to on przez cały czas mówił. Dlaczego tak mnie w tej chwili potraktował? Zresztą nie powinnam się przejmować takimi osobami. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż to.
- Więc tak o mnie myślisz?
Aż podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się a za mną stał Yuhi Sextus. Jestem ciekawa jak długo tam stał czy wszystko słyszał? Zresztą to i tak nie ważne. Ten mały krasnal pewnie zauważył go i nawet nic mi nie powiedział tylko wymknął się po cichu.
Yuhi obszedł ławkę by zaraz usiąść na miejscu poprzednika. Miałam już coś do niego powiedzieć gdy on oparł głowę o moje kolana. Po prostu się położył... Nie wiedział co mam począć.
- Co ty wyprawiasz?
- Daj mi chwilę. Dziś był najgorszy dzień jaki mogłem mieć
- Coś się stało? - Po jego głosie było można dostrzec, że nic dobrego go nie spotkało
- To i tak nie jest ważne. Wiec w twoich oczach jestem przybyszem z innej planety? Czytam w myślach? Ciekawa teoria – obrócił głowę, nie przerywając leżenia, tak by móc na mnie patrzeć
- Więc wszystko słyszałeś – speszona choć nie wiem czemu odwróciłam wzrok w inną stronę. Trochę to jednak krępujące
- Nic dziwnego, że tak o mnie myślisz. Nasze pierwsze spotkanie nie było najlepsze
- Czemu się tym przejmujesz?
- Bo mi za....
- Siostra? Co ty tu robisz?
Odwróciłam wzrok w stronę głosu i zobaczyłam Florę wraz z koleżankami. Zaraz jednak wstał Yuhi pokazując się jej co sprawiło, że atmosfera zrobiła się trochę krępująca.

sobota, 3 maja 2014

VI Rozdział - Faworytka

- Kornelia co ty tu robisz? - usłyszałam głos mamy - wyprowadźcie ją stąd, szybko!
Poczułam jak ktoś podnosi mnie do góry i wyciąga na zewnątrz. Byłam w takim szoku, że nie byłam w stanie stwierdzić kto mnie trzyma za ręce. Nie byłam w stanie iść normalnie, nawet nie byłam w stanie płakać. Poczułam jak mnie usadza na ławce przed domem. Siedzieliśmy tak przez jakiś czas a nawet przez chwile nie byłam w stanie uspokoić mojego niespokojnego oddechu czy samego przerażenia. Bałam się, tak to dobre określenie. Bałam się, że to przeze mnie on nie żyje, bałam się, że znów będę mieć te koszmary. Najbardziej bałam się, że to co ciągle mi mama powtarzała jest prawdą.
-Kornelia.
-Nic nie mów! - wykrzyczałam do niego
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na mężczyznę, który wyprowadził mnie z pomieszczenia. Nie był to nikt inny jak Sextus. Kucał prze de mną i spoglądał na mnie z przerażeniem. Mimowolnie cofnęłam się. Musiałam wyglądać fatalnie w jego oczach. Zanim cokolwiek udało mi się jeszcze do niego powiedzieć pojawił się lekarz by stwierdzić czy ze mną wszystko porządku. Yuhi wycofał się bez żadnego słowa a gdy pojawiła się moja mama tylko jej ukłonił się i odszedł.
Jeszcze chwilę to trwało za nim opanowałam moje przerażenie. Gdy tylko mama wszystko załatwiła ruszyłyśmy do domu. Cała drogę milczeliśmy. Sama bałam się jej to powiedzieć. Wiedziałam jaka będzie jej reakcja a o moich uczuciach w ogóle nie pomyśli. Ona jeszcze będzie mi kazała tym się zająć. Znajdując się w domu od razu ruszyłam do swojego pokoju nie zważając na dziwne docinki mojej siostry.
Pół nocy siedziałam rozmyślając co się zdarzyło i co powinnam zrobić. Bałam się nawet zasnąć choć na chwilę, ale za nim się spostrzegłam byłam już w świecie Morfeusza.
Jak każdej nocy miałam sen, ale ten był inny. Była tam polana z mnóstwem kwiatów w oddali było widać mały domek a przy domku stała kobieta wołając swoje dzieci na obiad, które bawiły się na polanie. Mogłam stwierdzić, że te dzieci to bliźnięta, chłopczyk i dziewczynka. Ten sen był tak piękny, że gdy Flora mnie obudziła tylko podskoczyłam z przerażenia.
Miała na sobie maseczkę, więc widząc ją uznałam, że mój piękny sen przerodził się w koszmar. Po chwili jednak uspokoiłam się.
-Wystraszyłaś mnie. Nigdy więcej tak mnie nie budź.
-Przepraszam, ale czas powili zbierać się do szkoły, tylko wczoraj mama nie była w stanie ci powiedzieć, że jak nie chcesz to możesz zostać w domu.
-Chyba oszalałaś, idę do szkoły.
-Dziwna jesteś. Aż tak bardzo kochasz szkołę? Ja na twoim miejscu zostałabym w domu nawet jeżeli mi nic nie było.
-To ty jesteś dziwna. Wyjdź z mojego pokoju i nigdy więcej mnie nie budź z tą twarzą.
Wychodząc wytknęła mi język i uciekła. Kiedyś zaszyję jej tą buzię. Nie wiem czy to dobry pomysł by iść do szkoły, ale lepsze to niż siedzieć tu i się zamartwiać. To wszystko jest dla mnie nie możliwe. To wszystko może być spowodowane ciągłą przeprowadzką i tymi bzdurami, które wygaduje mama. Nie powinnam się tym przejmować. To na pewno jakiś zbieg okoliczności. Jak na razie będzie dobrze jak nikomu nic nie powiem.
Zeszłam na dół i jeszcze przez jakieś 10 minut przekonywałam mamę, że wszystko jest w porządku. Przez całą drogę do szkoły Flora próbowała dowiedzieć się co robiłam wraz z bractwem tego idioty. Wszystko jej powiedziałam pomijając pewne detale, z który potem tylko plotki by były. Czułam się lepiej gdy wszystko było tak jak wcześniej oprócz jednego wyjątku. Wchodząc do szkoły zauważyłam jak ludzie na nas dziwnie się patrzą, szepczą i próbują trzymać się od nas z daleka. Odkąd tu przyjechałam uważałam ich za dziwaków, ale teraz to już przeginają. Postanowiłam ich olać Florze też to sugerowałam. Udałam się do klasy gdzie atmosfera była taka sama jak w całej szkole. Z podniesioną głową usiadłam w swojej ławce. Zerknęłam jeszcze raz na klasę. Każdy omijał mój wzrok. Chciałam jeszcze zobaczyć reakcję pupili „króla nocy”, ale nie było ich w klasie. Co mnie zdziwiło bo zawsze przede mną byli już w swoich ławkach. Uznałam, że użyli swojego przywileju by zrobić dzień wolnego. Oni zawsze mają to czego chcą. Nie dość, że piękni, bogaci to jeszcze wszyscy im tańczą jak tylko zagrają. Naprawdę ich nienawidzę, szczególności Yuhi Sextusa.
Rozbrzmiał dzwonek i po chwili wszedł nauczyciel. Wyciągnęłam ołówek i zaczęłam robić moje idealne notatki by skupić się na lekcjach. Po mimo lekcji, na których mogła odetchnąć ulgą, przerwy nie dawały mi spokoju. Cały czas szepty i dziwne spojrzenia. Gdy tylko odwróciłam się w ich stronę oni odwracali wzrok. Może wyglądam jak wyglądam ,ale głupia nie jestem. Wiem, że to wszystko chodzi o mnie. Wciąż to mi nie dawało spokoju. Może ktoś powiedział o wczorajszym zdarzeniu i teraz jakieś plotki chodzą po szkole. Ktoś wie o tym śnie... Nie... To akurat jest bez sensu. Sextus? On jakiś cudem wiedział o mojej zemście na tej nauczycielce a przecież nikomu tego nie mówiłam. Więc, jednak to podstępny i fałszywy drań. Ja mu się zwierzyłam a on polazł i wszystko wygadał. Po lekcji z nim się rozmówię.
Długą przerwę nie chciałam przesiedzieć w klasie, więc uznałam, że udam się na dach szkoły by spokojnie zjeść. Po drodze spotkałam Florę, więc nie zbyt mogłam delektować się lanchem. Cały czas próbowałam ją uspokoić. Zawsze taka była. Przejmowała się opiniami innych ludzi i to mnie utwierdziło, że nie mogę tak tego zostawić. Muszę z nim porozmawiać by wszystko przywrócił do normy. Widział mnie wczoraj, wiedział w jakim byłam w stanie. Jak on mógł mnie tak potraktować. Czy on w ogóle ma serce?
Odprowadziłam siostrę do klasy dając jej do zrozumienia, że jutro będzie wszystko w porządku, aj się tym zajmę. Nie obchodziło mnie co o mnie powiedzą inni, ale nie mogę pozwolić by w to wszystko była wplątana moja siostra. Zrobię mu taki wycisk, że popamięta mnie na długie lata.
Wróciłam do klasy gdzie nic tam się nie zmieniło oprócz jednego. Pojawili się leniuchy. Jiro i Sadatake jakby nic siedzieli w ławce czekając na lekcje. Sama tak zrobiłam, jakby nic usiadłam w ławce czekając na nauczyciela. Długo nie musiałam czekać zaraz usłyszałam dzwonek a w drzwiach pojawił się nauczyciel. Podszedł jak zwykle do biurka rozglądając się po całej klasie. Gdy rozejrzał się po sali jego wzrok utkwił na mnie przez dłuższy czas aż w końcu powiedział.
- Kornelia. Jesteś zwolnione z reszty zajęć za to udaj się do bractwa Bloody Moon.
Zdziwiona spojrzałam na nauczyciela. Znowu? Co on sobie myśli, ale zaraz moje oczy spoczęły na resztę klasy. Każdy tylko wyszeptywał: "Znowu ona", "wczoraj jej nie wystarczyło", "ma jakieś specjalne umiejętności", "ledwo co tu się przeprowadziła a już ją faworyzują". Nie mogłam wytrzymać i wybuchłam śmiechem. Nie wieżę, że ta szkoła naprawdę skupia uwagę tylko na jednym. Na tym bractwie.