sobota, 28 czerwca 2014

X Rozdział - Rozczarowanie

Gdy wychodziłam z domu mamy i Flory nie było. Czyżby gdzieś wyszły? Nie zastanawiałam się nad tym i ruszyłam umówione miejsce. Zamiast myśleć o rodzinie raczej skupiłam się nad tym czego może chcieć ten podrywacz. Znów zapewne się nudzi i prosi zabawkę o przybycie. Nawet weekendu nie potrafi sobie odpuścić. Najzabawniejsze jednak jest to, że nawet wiedząc o tym idę na te spotkanie. Powinnam się rozłączyć albo powiedzieć, że nie chcę go więcej widzieć, ale tego nie zrobiłam nawet w tamtej chwili o tym nie myślałam.
Naszym miejscem spotkania było skrzyżowanie w drodze do szkoły. Nie miałam daleko do niego więc szybko dotarłam na miejsce. Na miejscu już był Yuhi. Stał na wprost mnie, ale obrócony w bok. Patrzył przed siebie. Po raz pierwszy widziałam go bez mundurka. Ubrany był w dużą białą koszulę z nadrukiem i podarte jeansy. Wyglądał w tym tak dobrze, że miałam już zamiar się obrócić w stronę domu i pobiec do niego by zmienić swoje ubranie, które było to stara bluzka w kolorze oliwkowym i rurki jeansowe. Zanim jednak tego dokonałam on zauważył mnie. Z uśmiechem na ustach pomachał mi. Byłam tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziałam co mam zrobić. Stałam tam i patrzyłam jak podchodzi do mnie. Czułam jak przyspiesza bicie mojego serca.
- Dobrze się czujesz? - zapytał zmartwiony
- Oczywiście. Czemu o to pytasz?
- Masz czerwoną buzię. Może masz gorączkę.
Przyłożył swoją dłoń do mojego czoła. Wystraszona cofnęłam się do tyłu, ale zaraz dodałam
 - Nie przejmuj się... Nic mi nie jest. Po prostu dziś gorąco
- Trzeba było ubrać się lekko
- Tak...
Zaskoczył mnie... Nie spodziewałam się u niego takiej troski. Do tego rumienię się jak jakaś zakochana panienka. Jeszcze trochę trwało kiedy uspokoiłam się. Nie chciałam w tym momencie na niego zerkać by nie ponowić skutki uboczne. Kiedy w końcu opanowałam swoje serce zrozumiałam, że w tym czasie nie powiedział a ni jednego słowa. Spojrzałam na niego ukradkiem i od razu odwróciłam wzrok a serce na nowo zagłuszało moje myśli. Jego uśmiech mnie onieśmiela.
- S... Skąd masz mój numer?
- Aaa... Twoja siostra mi podała ostatnim razem.
- Siostra? - jaj mała niewyparzona buzia nie potrafi na chwilę się zamknąć
- Wiedziałem, że mi go nie podasz, więc użyłem innej taktyki. Jesteś zła?
- Niby skąd wiedziałeś, że ci go nie podam
- A podałabyś?
- Nie...
- Jesteś zła? - spytał znów
- Może trochę... Powiesz mi po co chciałeś się spotkać?
- Po co? Tak sobie, taką miałem zachciankę
Wiedziałam... Jemu nie wolno ufać... Głupie serce, jemu też nie mogę ufać. Tylko mi oczy mydlą. Taką miał zachciankę? Znów mam zabawiać go? Co tym razem, skradzione całusy mu już nie starczą? Nie wiem co mnie skusiło bym tu przyszła. Mam za swoje. Nie, nie... Nie jest jeszcze za późno wrócę do domu i zapomnę, że go tu spotkałam. Tak, to dobry pomysł.
- Gdzie idziesz? Żartowałem … A może nie?
- To w końcu co? - powiedziałam wkurzona. Mam dość już jego gierek. Ile to już razy dałam się nabrać?
- Przepraszam... Słodko wyglądasz gdy się denerwujesz
- Sło... Słodko? Od razu odwróciłam wzrok i cicho powiedziałam
- Ja tego tak nie widzę...
- Naprawdę przepraszam. Nie chcę byś mnie nienawidziła, ale nie mogę się powstrzymać by ci nie dokuczyć
- Nie nienawidzę cię – powiedziałam to bardzo cicho
- Słucham?
- Nie ważne
Tak się wystraszyłam, że mógł to usłyszeć, że o mało nie upadłam na ziemię. O mało bo w ostatniej chwili mnie złapał. Trzymał mnie w swoich ramionach gdzie sama leżałam na jego wielkich dłoniach. Wpatrywałam się w jego oczy, które było koloru czerwieni.
- One są naturalne?
- Co? - postawił mnie na ziemi bym mogła już sama stać
- Oczy
- Ach, to – dotknął ich i zaraz na jego twarzy malował się smutek – mam je od urodzenia, moje przekleństwo
- Czemu?
- Tak je nazywają ludzie – spojrzał na mnie a jego głos był stanowczy jakby sam w to wierzył
- Więc jesteśmy tacy podobni a zarazem nie
- Nie rozumiem
- Moje włosy są darem z niebios, które mają przynieść pokój na świecie – spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem – oczywiście w to nie wierzę, więc ty również nie musisz w to wierzyć. Dla mnie te oczy są piękne
Sama na wiem dlaczego to powiedziałam, ale widząc rozpogodzonego Sextusa samej mnie polepszył się nastrój. Ja mogłam bez problemu w to nie wierzyć bo mnie wszyscy lubili. On musiał się zmagać z odrzuceniem przez ludzi. Przecież nikt nie lubi być samotnym i nieakceptowanym przez społeczeństwo. Dla niego te słowa były bardzo ważne. Tak jak dla mnie ważna jest wolność.
 -W końcu powiesz po co tu jestem?
- Och... Właśnie – wyciągnął telefon i zaraz go zamknął – Chodźmy bo nie zdążymy
- Ale gdzie?
- Sama zobaczysz. Na pewno ci się spodoba
- Ale...
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Nie przypuszczałam, że to gdzie mnie zabiera mnie tak rozczaruje.

sobota, 14 czerwca 2014

IX Rozdział - Nieznany numer

Następnego dnia obudziłam się w własnym łóżku. Jak zwykle zemdlałam w trakcie rytuału. Został tylko rok, co? Znów wrócę do tej klatki i już nigdy więcej z niej nie wylecę. Tak bardzo tego nienawidzę. Ucieczka nawet nie wchodzi w grę bo i tak mnie znajdą.
- Siostro, wstałaś?
- Oh... Flora już się zbieram do szkoły.
- Do szkoły? Dziś nie ma szkoły. Przecież jest weekend
- Ach... Zapomniałam
- Skoro dobrze się czujesz to...
- Flora? Czy wczoraj coś się wydarzyło?
- Nie... Choć miałam nadzieje, że będzie tym razem inaczej, ale wszystko przebiegło tak jak każdego roku.
- Nie działo się nic innego, np. głos...?
- Głos? Byłaś przytomna? Wiem, że mama zawsze wypowiada modlitwę, ale ty nawet nigdy wcześniej jej nie słyszałaś
- Ach... To już nie ważne. Jeszcze trochę odpocznę. Tyle się wydarzyło ostatnio, że jestem naprawdę zmęczona.
- Dobrze
Nie rozumiem. Czyżby tylko mi się wydawało? Głos, który słyszałam wczoraj był taki wyraźny, głośny, że na pewno mama z Florą powinny słyszeć go. Może tylko ja go słyszałam? Nie to nie możliwe, przecież nie wierzę w takie rzeczy. Na pewno mi się przesłyszało albo byłam tak zmęczona i wystraszona, że wmówiłam sobie to wszystko. Powinnam się jeszcze przespać i porządnie wypocząć.
Jednak to było nie możliwe. Wybudziłam się na dobre. Spać mi się nie chciało a leżenie ciągle w łóżku nie jest w moim stylu. Wiem... Pouczę się. Odkąd tu jestem prawie w ogóle nie zaglądałam do książek. To powinno mnie trochę zrelaksować. Chętnie zabrałam się za wyciąganie potrzebnych materiałów i rozłożyłam je na biurku, który stał przy oknie. Usiadłam przy nim oglądając widok za oknem. Dziś była piękna pogoda z lekkim zachmurzeniem idealna by się pouczyć. Z uśmiechem na ustach zabrałam się za ćwiczenia, które potrafiły uspokoić każde moje zdenerwowanie.
Dzięki temu nie musiałam myśleć o tym wydarzeniach minionych tygodni. Każdy dzień w tej szkole był szalony. Nie dane było mi przyzwyczaić się do szkolnych reguł czy do uczniów. Jakby tak się zastanowić to oprócz tego bractwa to nie znam nikogo w tej szkole. W poprzednich szkołach było podobnie a nawet gorzej, ale przynajmniej znałam nazwiska każdego z moich rówieśników a tutaj jeszcze nie zapoznałam się z listą obecności w mojej klasie. Czas to zmienić.
Wyciągnęłam listę uczniów z mojej klasy i zaczęłam ją przeglądać. Zapamiętanie ich nazwisk nie sprawiło mi to jakiejkolwiek trudności. Jedynie jeszcze potrzebuję wiedzieć do kogo należę poszczególne nazwisko i pierwszy krok do komunikowania się z klasą mam za sobą. Więcej mi niczego nie potrzeba.
Po poznaniu mojej klasy uznałam, że czas na naukę. Tak dawno nie czułam się dobrze, że nawet zapomniałam jak to jest. W końcu mogę wrócić do normalnego życia chociażby tylko na weekend. Otworzyłam zeszyt od matematyki i zabrałam się za zadania, które jeszcze nie omawialiśmy na lekcji. Zawsze tak robiłam by być dalej od reszty by nie musieć martwić się, że czegoś nie będę potrafiła zrobić na lekcji.
Po zrobieniu połowy ćwiczeń z matematyki nagle zgłodniałam. Wtedy zrozumiałam, że jest późna godzina. Cicho było w domu a mama nawet nie woła na obiad. Postanowiłam zejść na dół i zrobić sobie coś do jedzenia. Z pustym żołądkiem nie byłam w stanie się uczyć. Ledwo otworzyłam drzwi gdy usłyszałam głos Flory.
- Dlaczego?
- Ciszej bo cię Kornelia usłyszy – stanowczym lecz cichym głosem odpowiedziałam jej mama
- To jest bardzo ważne. Możliwe, że znaleźliśmy to czego szukaliśmy przez tyle lat
- To nie jest jeszcze pewne
- Wiec czego niby potrzebujesz do potwierdzenia?
- Musimy być ostrożne bo inaczej cały plan pójdzie na marne
Plan? O czym one mówią. Wiedziałam, że jak się teraz pokaże to niczego się nie dowiem. Po cichu zeszłam na dół ukrywając się by dobrze je usłyszeć. Siedziały obie w salonie a raczej powinnam powiedzieć, że Flora siedziała na sofie a mama kręciła się w tą i z powrotem. Widać było po nich, że są zdenerwowane, ale także zadowolone z czegoś.
- Najpierw musimy się upewnić, że to właśnie on – dodała mama
- Co mam zrobić?
- Śledzić go, nie spuszczać z oka
- Nie możemy tego zadania dać Kornelii? Ona wciąż z nim przebywa
- Często się spotykają?
- Nie wiem, ale ostatnio przyłapałam ich na gorącym uczynku
- Nie wolno! - krzyknęła, aż mało brakowało bym nie ujawniła swego położenia – Ona nie może się z nim spotykać
- Dlaczego? To by było...
- Nie bo przecież ona będzie musiała go zabić
Dalej już nie dałam rady. Wiedziałam o czym i o kim rozmawiają. To mi się w ogóle nie podobało. Czy one mają choć odrobinę wyobraźni. Nie, nie... One właśnie mają za dużo jej. Są tak zaślepione tym wszystkim, że sama nie wiem czy mi się uda je powstrzymać. Muszę się opamiętać, zacząć myśleć trzeźwo. Nie, najpierw muszę pokazać im, że nie wiem o czym rozmawiały w salonie. Potem wymyślę jakich plan.
Próbowałam się uspokoić, ale nagle podskoczyłam ze strachu. Kiedy dotarło do mnie co się dzieje ruszyłam na poszukiwania telefonu. Na wyświetlaczu zauważyłam nie znany numer. Odebrałam gotowa odpowiedzieć natrętnej kobiecie z marketingu, że niczego nie potrzebuję, ale głoś, który usłyszałam mnie zaskoczył
- Mam nadzieje, że nie przeszkadzam. Z tej strony Yuhi Sextus. Masz może chwilę by się spotkać?
- Eh?