Gdy
wychodziłam z domu mamy i Flory nie było. Czyżby gdzieś wyszły?
Nie zastanawiałam się nad tym i ruszyłam umówione miejsce.
Zamiast myśleć o rodzinie raczej skupiłam się nad tym czego może
chcieć ten podrywacz. Znów zapewne się nudzi i prosi zabawkę o
przybycie. Nawet weekendu nie potrafi sobie odpuścić.
Najzabawniejsze jednak jest to, że nawet wiedząc o tym idę na te
spotkanie. Powinnam się rozłączyć albo powiedzieć, że nie chcę
go więcej widzieć, ale tego nie zrobiłam nawet w tamtej chwili o
tym nie myślałam.
Naszym
miejscem spotkania było skrzyżowanie w drodze do szkoły. Nie
miałam daleko do niego więc szybko dotarłam na miejsce. Na miejscu
już był Yuhi. Stał na wprost mnie, ale obrócony w bok. Patrzył
przed siebie. Po raz pierwszy widziałam go bez mundurka. Ubrany był
w dużą białą koszulę z nadrukiem i podarte jeansy. Wyglądał w
tym tak dobrze, że miałam już zamiar się obrócić w stronę domu
i pobiec do niego by zmienić swoje ubranie, które było to stara
bluzka w kolorze oliwkowym i rurki jeansowe. Zanim jednak tego
dokonałam on zauważył mnie. Z uśmiechem na ustach pomachał mi.
Byłam tak zaskoczona jego zachowaniem, że nie wiedziałam co mam
zrobić. Stałam tam i patrzyłam jak podchodzi do mnie. Czułam jak
przyspiesza bicie mojego serca.
- Dobrze
się czujesz? - zapytał zmartwiony
- Oczywiście.
Czemu o to pytasz?
- Masz
czerwoną buzię. Może masz gorączkę.
Przyłożył
swoją dłoń do mojego czoła. Wystraszona cofnęłam się do tyłu,
ale zaraz dodałam
- Nie
przejmuj się... Nic mi nie jest. Po prostu dziś gorąco
- Trzeba
było ubrać się lekko
- Tak...
Zaskoczył
mnie... Nie spodziewałam się u niego takiej troski. Do tego
rumienię się jak jakaś zakochana panienka. Jeszcze trochę trwało
kiedy uspokoiłam się. Nie chciałam w tym momencie na niego zerkać
by nie ponowić skutki uboczne. Kiedy w końcu opanowałam swoje
serce zrozumiałam, że w tym czasie nie powiedział a ni jednego
słowa. Spojrzałam na niego ukradkiem i od razu odwróciłam wzrok a
serce na nowo zagłuszało moje myśli. Jego uśmiech mnie
onieśmiela.
- S...
Skąd masz mój numer?
- Aaa...
Twoja siostra mi podała ostatnim razem.
- Siostra?
- jaj mała niewyparzona buzia nie potrafi na chwilę się zamknąć
- Wiedziałem,
że mi go nie podasz, więc użyłem innej taktyki. Jesteś zła?
- Niby
skąd wiedziałeś, że ci go nie podam
- A
podałabyś?
- Nie...
- Jesteś
zła? - spytał znów
- Może
trochę... Powiesz mi po co chciałeś się spotkać?
- Po
co? Tak sobie, taką miałem zachciankę
Wiedziałam...
Jemu nie wolno ufać... Głupie serce, jemu też nie mogę ufać.
Tylko mi oczy mydlą. Taką miał zachciankę? Znów mam zabawiać
go? Co tym razem, skradzione całusy mu już nie starczą? Nie wiem
co mnie skusiło bym tu przyszła. Mam za swoje. Nie, nie... Nie jest
jeszcze za późno wrócę do domu i zapomnę, że go tu spotkałam.
Tak, to dobry pomysł.
- Gdzie
idziesz? Żartowałem … A może nie?
- To
w końcu co? - powiedziałam wkurzona. Mam dość już jego gierek.
Ile to już razy dałam się nabrać?
- Przepraszam...
Słodko wyglądasz gdy się denerwujesz
- Sło...
Słodko? Od razu odwróciłam wzrok i cicho powiedziałam
- Ja
tego tak nie widzę...
- Naprawdę
przepraszam. Nie chcę byś mnie nienawidziła, ale nie mogę się
powstrzymać by ci nie dokuczyć
- Nie
nienawidzę cię – powiedziałam to bardzo cicho
- Słucham?
- Nie
ważne
Tak
się wystraszyłam, że mógł to usłyszeć, że o mało nie
upadłam na ziemię. O mało bo w ostatniej chwili mnie złapał.
Trzymał mnie w swoich ramionach gdzie sama leżałam na jego
wielkich dłoniach. Wpatrywałam się w jego oczy, które było
koloru czerwieni.
- One
są naturalne?
- Co?
- postawił mnie na ziemi bym mogła już sama stać
- Oczy
- Ach,
to – dotknął ich i zaraz na jego twarzy malował się smutek –
mam je od urodzenia, moje przekleństwo
- Czemu?
- Tak
je nazywają ludzie – spojrzał na mnie a jego głos był
stanowczy jakby sam w to wierzył
- Więc
jesteśmy tacy podobni a zarazem nie
- Nie
rozumiem
- Moje
włosy są darem z niebios, które mają przynieść pokój na
świecie – spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem – oczywiście
w to nie wierzę, więc ty również nie musisz w to wierzyć. Dla
mnie te oczy są piękne
Sama
na wiem dlaczego to powiedziałam, ale widząc rozpogodzonego Sextusa
samej mnie polepszył się nastrój. Ja mogłam bez problemu w to nie
wierzyć bo mnie wszyscy lubili. On musiał się zmagać z
odrzuceniem przez ludzi. Przecież nikt nie lubi być samotnym i
nieakceptowanym przez społeczeństwo. Dla niego te słowa były
bardzo ważne. Tak jak dla mnie ważna jest wolność.
-W
końcu powiesz po co tu jestem?
- Och...
Właśnie – wyciągnął telefon i zaraz go zamknął – Chodźmy
bo nie zdążymy
- Ale
gdzie?
- Sama
zobaczysz. Na pewno ci się spodoba
- Ale...
Zanim
zdążyłam cokolwiek powiedzieć złapał mnie za rękę i
ruszyliśmy przed siebie. Nie przypuszczałam, że to gdzie mnie
zabiera mnie tak rozczaruje.
Jak zawsze rozdział super :)
OdpowiedzUsuń