Nie
wierzyłam, przecież oni wszyscy mają lepsze życie. Czemu ich tak
bardzo interesuje coś co było dla nich koszmarem? Czemu trzymają
się tak kurczowo czegoś co przynosiło im tylko cierpienie? W mojej
głowie panował chaos. Zamiast znaleźć odpowiedź na dręczące
mnie pytania to miałam tych pytań coraz więcej.
- Nic
już nie rozumiem... To miejsce kiedyś było jego domem?
- Wciąż
nim jest...
Co?
Teraz to naprawdę nie rozumiem. Yuhi posiada teraz rodzinę, dach
nad głową i do tego ma zapewnioną lepszą przyszłość a on dalej
się trzyma tej nędzy.
- Wciąż
ma tu rodzinę?
- Dowiesz
się jak tam wejdziesz
Nie
byłam pewna czy powinnam tam być. Przerażało mnie to obskurne
miejsce. Nie wierzyłam a raczej nie chciałam wierzyć, że tu on
żył, że tu spędził swoje dzieciństwo.
- Jeżeli
tego teraz nie zrozumiesz to nigdy nie odpowiesz sobie na pytania,
które cię dręczą.
Usłyszałam
głos kobiecy. Na początku myślałam, że to Aihara mówiła do
mnie, ale spoglądając na nią zauważyłam, że spogląda nie na
mnie, ale na kogoś innego. Odwróciłam wzrok w tamtą stronę i
ujrzałam kobietę lub coś do niego podobnego. Czarne długie włosy
sięgające do pasa, dawno już nie myte zakrywały większość jej
twarzy. Była ubrana na czarno zakrywając całe swoje okropnie chude
ciało. A dłonie, które w geście zapraszały mnie do środka były
zakończone długimi czarnymi paznokciami. Była potwornie
przerażająca, ale słowa, które wcześniej powiedziała nie dawały
mi spokoju.
- Zrozumieć?
Czego? Tego miejsca? Widzę...
- Właśnie,
ty widzisz, ale nie rozumiesz. Musisz być bardziej szczera ze sobą
jeżeli chcesz być jedną z nich, przecież ty też nie miałaś
szczęśliwego dzieciństwa
- Skąd?
- Skąd
wiem? Ja wiem dużo. - po tych słowach uśmiechnęła się lekko co
mnie jeszcze bardziej przeraziło.
Znów
mnie zaprosiła do środka. Tym razem nie zawahałam się
przekroczyłam bramy pewnym krokiem lecz ciągnąc za sobą Atsuko.
Chciałam poznać prawdę, poznać odpowiedzi, ale bałam się, że
może stać się coś złego. Aihara niezadowolona podążała za
mną, widać było, że nie zbyt pasuje jej moje towarzystwo. Jednak
cieszyłam się, że to ona właśnie tu jest.
Dom
jak z zewnątrz tak w środku wyglądał potwornie. Wszędzie
panowało półciemność. Ściany drewniane już rozpadające się,
wybite okna, skrzypiąca drewniana podłoga. Wszystko jak w horrorze.
Gdybym miała być tu sama już dawno piszczałabym ze strachu. Nie
wierzę, że ten dom tak wyglądał za czasów ich dzieciństwa,
przecież widać, że tu już nikt nie mieszka.
Mieszka?
Właśnie, jak ta kobie jest wstanie tutaj mieszkać? To nie jest
miejsce godne żadnego człowieka. Jeżeli to matka Yuhi, z którą
zawsze chce mieć kontakt to powinien zadbać o to by miała lepsze
życie. Doprowadzić ją do takiego stanu nie wybaczyłabym mu.
- Dziękuję,
ale nie jestem jego matką – usłyszałam głos kobiety
- Heee?
- jak ona dowiedziała się? Mówiłam na głos? Nie to nie to...
Już raz tak się zdarzyło. Wtedy w pokoju ich bractwa Yuhi
powiedział coś co tylko ja wiedziałam. - Skąd?...
- Odpowiedź
już znasz tylko nie chcesz się do tego przyznać
Dalej
nie rozumiałam. Dlaczego nie chce mi powiedzieć tego wprost.
Przecież po to tu przyszłam by mi powiedziała prawdę. Ona? Nie to
miała być Aihara... Zamiast odpowiedzieć na pytania ona
postanowiła mi je pokazać, ale zamiast znajdować odpowiedzi
jeszcze bardziej pogrążam się niewiedzy.
- Znasz
odpowiedź na każde pytanie, Kornelio. - i znów skąd zna moje
imię? - zamiast zadawać je może spróbuj odpowiedzieć
- Właśnie
próbuję
- Nie
właśnie teraz oczekujesz, że ktoś na nie odpowie
- Nie
przychodziłabym tu gdybym znała odpowiedź
- To
prawda
- Jak
mam znaleźć odpowiedź?
- Znów
zadałaś pytanie. Może ja będę teraz zadawać pytania?
Jest
naprawdę dziwną osobą. Potrafi czytać w moich myślach a do tego
zachowuje się tak jakby nie była człowiekiem. Nie, to nie to. Ona
jest człowiekiem lecz nie zwykłym człowiekiem. Jest jedyna w swoim
rodzaju. Zachowuje się jak wyrocznia...
-
Nie zachowuje, ja nią jestem. - z lekkim uśmiechem odpowiedziała
na mą myśl – Jedną odpowiedź mamy.