Te
słowa obijały się w mojej głowie cały czas, nawet wtedy gdy już
usiedliśmy w jednym z pokoi. Nie sądziłam, że ktoś taki może
istnieć. Nigdy bym nie uwierzyła gdyby ktoś mi o tym opowiedział.
Taka była prawda, ja wierzyłam tylko w to co zobaczyłam na własne
oczy. Coś zaczęło mi świtać w głowie. Jakaś cząstka mnie już
znała odpowiedzi na moje pytania nawet na te, które nigdy w życiu
nie odważyłabym się zadać. Bałam się, że to może okazać się
prawdą a to jedyna prawda, której nie chciałabym znać. Wciąż
wierzyłam, że się mylę, że to moje urojenia.
Nie
chciałam żeby na nie odpowiadała, nie chciałam tego słuchać,
nie chciałam znać prawdy.
- Ja
nie odpowiadam w prost. Ja daje ci tylko wskazówki do odnalezienia
prawdy, to ty decydujesz czy chcesz ją znać czy nie, czy chcesz
wierzyć czy nie. To twoja decyzja
Nie
potwierdziła mych obaw lecz dała mi wybór. Wiedziałam co to
oznacza, wiedziałam lecz nie chciałam w to wierzyć, ale pewna
cząstka mnie mówiła, żebym w to uwierzyła. Nie bała się a
wręcz przeciwnie pragnęła tego. Nie mogłam jej posłuchać, po
prostu nie mogłam.
Miałam
do niej jeszcze wiele pytań nie tylko odnośnie Sextusa, ale także
mnie i tego miejsca lecz nie odważyłam się ich zadać. Może
dlatego, że znów dowiedziałam bym się czegoś czego bym nie
chciała albo już rozumiałam na czym polegała jej rola. Jedno już
wiedziałam Yuji miał racje, nie pasuje do Yuhi`ego.
- Nie
miał – usłyszałam głos kobiety
- Nie
miał? - nie ukrywałam, że ta wiadomość mnie cieszyła
- Wasze
spotkanie było wam przeznaczone i tylko wy zdecydujecie jak się
potoczy
- Przeznaczone?
- Już
kiedyś się spotkaliście, dawno temu. Dziś los chciał znów was
połączyć
- Spotkaliśmy
się? Kiedy?
- Na
to pytanie już odpowie ci mój syn
Sextus?
On zna odpowiedź? Skoro tak to czemu ja tu jestem zamiast spytać go
o to? Ach... Głupia Kornelia zamiast szukać odpowiedzi u źródła
to chodzi okrężnymi drogami, ale gdybym tu nie przyszła nie
poznałabym jego matki a ni miejsca gdzie się urodził. Założę
się, że on by nawet mnie tu nie przyprowadził bojąc się o mnie.
- Zapewne
nie...- po tym zachichotała cicho
Zrobiło
mi się tak głupio, że zaczęłam się rozglądać po pokoju. Tak
jak reszta domu wyglądał bardzo staro. Podłoga rozsypywała się.
Dziury, które tu się wytworzyły zakryte były starymi gazetami czy
brudnymi i zakurzonymi dywanikami. Na ścianach była stara tapeta z
wiktoriańskim wzorem kwiatów. Gdzie nie gdzie widać było
pęknięcia ścian, grzyb. Sufit cały był pokryty żółtymi
plamami po przecieku deszczówki. Meble, które tu były nie nadawały
się już do użytku. Naprzeciwko mnie gdzie siedziała tak samo jak
ja na podłodze wyrocznia było okno, stare i tak bardzo brudne, że
słońce nie potrafi przedrzeć się do pokoju. W rogu przy oknie
stał stary wiklinowy bujany fotel z drugiej strony była dwuosobowa
sofa, z której widać było gąbkę i sprężyny. Po między tymi
meblami stał stary stoliczek z brakującą nóżką i podtrzymywany
książkami. Na nim był stary gramofon, zapewne już nie do użytku.
Za mną stała komoda bez klamek cała zakurzona. Te miejsce było
przepełnione grozą lecz gdy dobrze się przypatrzyłam zauważyłam
pokój z tamtych czasów, piękny i pogodny, który był przepełniony
muzyką. Za pewne wtedy miał funkcję relaksu. Gdybym w tamtym
okresie go zobaczyła to pewnie czułabym się tu spokojnie i miło.
Atsuko
wyszła jakiś już czas by zaparzyć herbatę i do tej pory nie
wróciła. Zaczęłam się zastanawiać jakim sposobem chce zaparzyć
tą herbatę. Widząc stan tego domu wątpię by tutaj była czysta
woda, gaz a nawet herbata. Po chwili pojawiła się Aihara z tacą,
na której był dzbanek herbaty oraz trzy filiżanki.
- Przepraszam,
że tak długo mi to zajęło
- Nie
przejmuj się kochanie. Kornelia mam rozumieć, że już nie
potrzebujesz odpowiedzi na twoje pytania?
- Nie
wiem, chyba jednak wolę sama do nich dotrzeć – chce znać, ale
się boję, że to mi się nie spodoba.
Gdy
tylko filiżanka z herbatą została mi podana zaczęłam rozkoszować
tym smakiem. Chciałam zadać pytanie Atsuko jak udało jej się
zaparzyć ją w tym domu, ale przerwał mi duży huk.
Drzwi,
które i tak wychodziły z zawiasów otworzyły się nagle szeroko
pozostawiając w ścianie kolejną dziurę a w przejściu stała
postać o kasztanowych włosach i czerwonych oczach, które w tej
chwili była z nich złość taka sama jak na pikniku. Wystraszona
cofnęłam się trochę, ale on złapał mnie za rękę i gwałtownie
podniósł do góry, że wydobyłam z siebie pisk. Za nim
którakolwiek zareagowała na jego zachowanie on już mnie
wyprowadzał z budynku.