sobota, 15 lutego 2014

I Rozdział - Początek historii

Świątynia Antentis leżąca w najbardziej nie zamieszkałych terenach gór kaledońskich Wielkiej Brytanii. Zamieszkują ją kobiety nazywane kapłankami oraz mężczyźni, którzy sprawują rolę opieki nad niewiastami. W pokoju jednej z kapłanek gdzie panuje półmrok znajdują się dwie kobiety. Jedna z nich, młoda dziewczyna o krótkich blond włosach, leży na łóżku i ciężko oddycha. Jej cera jest bardzo jasna, na której można zobaczyć kilka znaków pod oczami. Od czasu do czasu tylko słychać z jej ust krótki krzyk. Jej twarz jest cała mokra od cierpienia, które ukazuje nam przez mimikę. Druga kobieta o długich czarnych kręconych włosach zaniepokojona mówi:
- Konstancja wytrzymaj jeszcze. Luisa!! Zawołaj natychmiast doktora. Prędko!!
     Po wielu godzinach cierpienia, słychać płacz dziecka, który rozniósł się po całej
świątyni. Drzwi do pokoju otwiera kobieta wpuszczając do środka wyczekujące na ten dzień poszczególne osoby. Doktor podając dziecko wyczerpanej i szczęśliwej matce mówi:
-To dziewczynka
     Od razu trzymając swoja pociechę tuli ją do siebie ukazując pozostałym jej śliczną twarzyczkę. Zielone włosy oraz jej fioletowe oczy, jak orchidee, wywołał zamieszanie wśród zebranych.
-To dziecię z proroku
- Niewiarygodne!
- Konstancja, to dziecko przyniesie spokój dla ludzkości – powiedział jeden z opiekunów gdzie matka tylko posmutniała.
- Nazwę cię Kornelia – rozbrzmiał głos Najwyższej Kapłanki
- Moje kochanie na swoich barkach nosisz wielki ciężar – dodała Zastępca Kapłanki
     Konstancja spojrzała na Kornelię ze smutkiem i powiedziała:
- Dopiero co się urodziłaś a już wiadomo jakie jest twoje przeznaczenie.






     Szesnaście lat później...

     Piękna bez chmurna noc gdzie nawet zwierzęta nie dają o sobie znać. Przez małe okno wpadała światło, które rzuca księżyc ukazując mały pokój. Nie wiele w nim się znajduje, kilka pociętych mebli i na środku przecięty na pół mały stoliczek. Krew... Wszędzie tylko widać krew, która jeszcze nie zdążyła wyschnąć od walki ofiary z przestępcą. W koncie przykulony siedzi mężczyzna. Jego twarz ukazuje rozpacz, oczy nie są w stanie już wylewać łez. Postrzępione ubrania, potargane włosy, cały we krwi, ranny. Do pokoju wchodzi postać, której nie widać., tylko czerwone oczy i lśniące ostrze wskazują, że to on dokonał tych zniszczeń. Wciąż tylko powtarza:
„Przeklęty pojawi się na świecie,
Których karać będzie tych
Co sprzeciwiać będą mu.
Ze swoją świtą sprawiedliwość wymierzą
Koniec ludzkości nastąpi niedługo.”
     Wystraszony mężczyzna nie ma gdzie się ukryć. Zaczyna płakać, mówi:
-Nie podchodź do mnie diable! Nie zabijaj mnie… Nie….
     Postać podchodzi bliżej śmiejąc się i wbija mu ostrze prosto w serce.





-Kordelia obudź się! Spóźnisz się do szkoły już pierwszego dnia.

-Flora! Czemu mnie nie obudziłaś ?
-Właśnie cię budzę. Już śniadanie na stole.
-Zaraz zejdę.
     Ohh… Znowu ten koszmar. Czy kiedyś on się skończy?
     Nowy rok w nowej szkole jak co roku. Już mnie męczą te przeprowadzki. Kiedy tylko mama zakończy swoją pracę to od razu się przeprowadzamy. Jej kryminalne zagadki. Tylko usłyszy gdzieś, że krąży jakaś klątwa od razu musi być. To chore. Jak można w coś takiego wierzyć? A siostra? Chociaż ona jest podobna do ojca, który nie żyje. Ma brązowe włosy i fioletowe oczy po mamie. Jest taka podobna. Zastanawiam się czy nie jestem adoptowana albo nie mam innego ojca. W ogóle do rodziny nie jestem podobna oprócz fioletowych. Przez te zielone włosy nigdzie nie mogę znaleźć dla siebie miejsca, a już byłam w tylu miejscach. No i wszystkie mamy znaki pod oczami. Mama mówi, że to symbol od Boga, że mamy zadanie pilnowania największego diabła, który gdzieś jest skuty w podziemiach. Nasze poprzedniczki go tam umieściły, które nazywały siebie Aurora a my jesteśmy ich następczyniami. Pamiętam tylko, że mieszkałyśmy w świątyni gdzieś w górach, które nie były zamieszkiwane przez innych ludzi. Uczyłam się tam wraz z opiekunami naszej kultury, ale żadna religia na świecie nie jest podobna do naszej. Mamy tyle tradycji, których nie znajdę nigdzie, np.: „Pieśń Kapłanek”. Polega no obchodzie po naturalnych ziem takich jak lasy, pola, łąki i śpiewaniu pieśni. Opiekunowie ubrani są na czarno a Kapłanki na biało. Wszyscy na sobie mają kaptury i zapalone świece. Trwa to trzy noce. Gdyby ktoś zobaczył ludzi ubranych tak w nocy, którzy śpiewają jakieś modły uznałby ich za dychy, demony czy czarownice. Nigdy się nie przyznawałam do swojej religii. Zawsze mówiłam, że jestem katoliczką. Przecież są pod jakimś względem podobne. Chyba...
-Kochanie zjedz coś zanim wyjdziesz. A.. I wróć od razu po szkole do domu . Musimy odprowadzić modły dla nowego domu.
- Dobrze mamo.
     I znowu… Jak za każdym razem. Musi odprawić te swoje czary mary by odpędzić złe duchy i pokrzyżować plany osobom o złych zamiarach, które chcę przekroczyć progi naszego domu. Bo przecież nasza religia tego wymaga.
-Zbieraj się Flora. Chyba nie chcesz się spóźnić?
-Już, już… Na razie mamo!
-Powodzenia.
- Jak myślisz? Jaka będzie nowa szkoła?- powiedziała zwracając się do mnie.
- Taka jak wszędzie. Nowy budynek, nowi koledzy, te same przedmioty.
-Ohh… mogłabyś się wysilić. To mój pierwszy dzień w liceum.
- Nic się nie zmienia. Przynajmniej nie u nas.
- Czemu?
-Co roku zmieniamy szkołę.
-Z takim nastawieniem nic nie zdziałasz. I ja się dziwie czemu nie masz chłopaka. Jeżeli to tylko rok trzeba przeżyć taką historię. To zmieni nasz świat. Te spacery…
     Flora tak się rozgadała, że przestałam ją słuchać. Miasteczko Orlance wydaje się być takie spokojne i zadbane jakby na nasze przybycie wszystko tu zmienili. Promienie słońca wraz z wiatrem otulają to miejsce ciepłem. Wdychając te powietrze czuć zapach świeżej trawy i kwiatów. Kwitnące wiśnie przy drogach dodają lekkiego różu do soczystej zieleni, która aż razi w oczy. Słychać jak ptaki ćwierkają na nasze powitanie a owady trzepocząc swoimi skrzydłami potwierdzają tylko nadejście wiosny.
     W ogóle nie widać, że to wiosna i to wczesna wiosna. Gdyby nie wiśnie, które już zakwitły można byłoby powiedzieć, że mamy lato.
     Architektura nietypowa. Budynki większości jednorodzinne. Przypominają trochę sztukę gotycką, ale występuje tu także sztuka współczesna. Nie wiem, która bardziej dominuje. Niektóre w konstrukcji przypominają katedry gotyckie z Francji. Nie wiem czy ktoś widział je, ale posiadają potężne wierze, prosta fasada. Na środku występuje duże okno witrażowe przypominające. Potężne, masywne drzwi ozdobione różnymi płaskorzeźbami. Wokół drzwi występują półkolumny ozdobione też płaskorzeźbami. Całość wygląda jak portal do innego świata. Okna małe, podwójne i nad nimi okrągłe okno witrażowe.
     Nowoczesne budowle niczym się nie różnią. Są takie same jak domy w tych czasach. Fasada prosta. Czasami występują dodatki typu czerwona cegła lub chropowata powierzchnia. Często malowane na żółto lub biało. Dachy tradycyjne w różnych kolorach dachówek. Duże plastikowe okna, nie tak jak w gotyckich domach. Występują tu też tradycyjne japońskie domy, ale zauważyłam tylko dwa gdzie jeden to chyba Świątynia.
     Największą uwagę przykuł ogromny dom, wyróżniający się z otoczenia. Można go porównać do wielkiego pająka. Jest zrobiony w stylu gotyckim. Na środku ogromne okno witrażowe, drzwi zakończone łukiem, które mierzą po nad dwa metry. Jedyne co go wyróżnia od pozostałych budowli gotyckich to kolumny, które wychodzą z ścian bocznych. Pod pewnym kątem uginają się tworząc nogi. Jest ich tak wiele, że cały dom przypomina wielkiego pająka.
     Jednak ten krajobraz coś zakłóca a raczej ktoś. Mieszkańcy miasteczka są tu sztucznie wklejeni. Ich uśmiechy zdradzają smutek, rozpacz, strach. Widać jak coś ich męczy, zabija od środka. Oczy niewyraźne jakby lunatykowali albo byli w śpiączce. Każdy ma się na baczności. Zważają na słowa, które wypowiadają oni i inni. To wszystko wygląda jak tanie przedstawienie i kiepskimi aktorami. Wszyscy udają, że wszystko jest w porządku choć tak nie jest. Klątwa... To ona powoduje starach w ich sercu. Jak łatwo można manipulować ludźmi. Wystarczy im powiedzieć, że są przeklęci a oni w to wierzą, jak jakaś sekta.
- Jak tu mroczno- przerwałam Florii monolog
- Dziwisz się? Są wystraszeni
- Nie chodzi tylko o ludzi, ale o budynki. To wszystko wygląda jak piekło na tle raju.
- Raju?
- No tak... Pejzaż jest taki piękny a wszystko psują ludzie i architektura .
- Może... Ale kiedy wkroczy mama to wszyscy będą szczęśliwi
- Tak jak zwykle
- I ty znowu swoje – westchnęła i przewróciła oczami
- Zobacz to nasza szkoła – powiedziałam omijając temat
- Nie wygląda na szkołę
     I rzeczywiście nie wygląda na szkołę. To jest pałac a raczej zamek. Tak jak w Harry Potterze tyle, że nie płyniemy do niego bez wioseł ani nie jedziemy powozem samym poruszającym się bez koni i nie uczymy się magii, oby... To chyba jedyna budowla pasująca do krajobrazu miasteczka. Cały zrobiony jest z białego kamienia. Ma trzy wysokie wieże zakończone niebieskim dachem w kształcie ostrosłupa. Okna duże zakończone na górze półokręgiem. Największą uwagę zwróciły masywne dziwi zrobione z brązu. Wyrzeźbione zostały na niej przeróżne sceny walki kobiety z mężczyzną, ale jedna scena nie wygląda na bitwę raczej przedstawia scenę kochanków. Nad drzwiami widnieje napis: „Cognoscetis vevitatem, et vevitas liberabit vas” co po łacinie oznacza: „ Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
     Jest taki piękny, jakbym była zahipnotyzowana. Jak bajka...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz