sobota, 6 września 2014

XV Rozdział - Zmartwienie

W dłoni trzymałam telefon, który wyświetlał numer osoby, której chciałam zobaczyć. Po tym nieoczekiwanym spotkaniu nie wiedziałam co powinnam zrobić. Moje serce drżało z przerażenia i smutku. Nogi odmawiały posłuszeństwa, nie... Całe ciało nie chciało się ruszyć a mózg mi podpowiadał, że to nie zdarzyło się naprawdę. Jeszcze wczoraj wszyscy się śmialiśmy. Dawali mi poczucie bezpieczeństwa, myślałam, że mnie akceptują, ale to nie tak. To Sextus mnie akceptuje a reszta tylko zgadza się na to bo nie ma innego wyjścia. Czułam się okropnie, jakbym odbierała komuś cenny skarb i tak właśnie było.
Nie wiedziałam jednak dlaczego tak powiedział. Ja dodawałam mu ran? Jego życie to męka? Nie do końca to rozumiałam, ale jedno było pewne. Ja nie mam szans bym w tym cierpieniu mu pomogła.
Otarłam już zeschnięte łzy z polik i postanowiłam, że odpuszczę go wtedy gdy dowiem się prawdy. Fanabashi popełnił błąd mówiąc mi takie rzeczy, sprawił, że jestem jeszcze bardziej ciekawa tej czerwonookiej osoby jakiej jest Yuhi.
Dopiero co zaczęłam normalnie oddychać i funkcjonować a do domu przyszła mama z Florą. Po dwóch dniach i nocy w końcu pojawiły się w domu. Jednak ich wygląd nieco mnie zaniepokoił. Wyglądały jakby przebiegły maraton z przeszkodami a może jeszcze gorzej. Całe brudne i posiniaczone.
- Gdzie wy byłyście? - podbiegłam do nich cała zmartwiona
- Musiałyśmy coś załatwić
- Coś? Jak wy wyglądacie?
- Nie przejmuj się. Po prostu przeceniłyśmy swoje możliwości
- Możliwości? Nie jasno mówicie
- Przepraszam kochanie, ale...
- Co z wami wszystkimi nie tak. Wszyscy tylko wciąż dają mi zagadki i nic więcej
- Coś się stało?
- Ty mi powiedz. Gdzie byłyście?
- To nie jest teraz ważne. Płakałaś?
- Jak nie ważne? Nie nie płakałam, zresztą co cię to obchodzi skoro nawet nie chcesz mi powiedzieć gdzie byłyście?
- Kochanie...
Złapała mnie z rękę i spojrzała na mnie tak jakby chciała bym zostawiła ten temat za sobą, ale ja nie mogłam. Pamiętając ostatnią ich rozmowę w tym domu i widząc je teraz jak wyglądają to jednak boję się, że stało się coś czego bym nie chciała.
- Mamo, proszę...
- nie mogę ci powiedzieć, nie teraz
- To kiedy? Wtedy gdy stracisz życie
- Nic mi nie będzie, nie martw się
- Nie wierzę ci
Nie mogłam już słuchać jej wymówek. Wykrzykując ostanie słowa pobiegłam do pokoju zamykając się w nim. Miałam dość tego wszystkiego. Nikt nie chce mi powiedzieć całej prawdy. Każdy z nich traktuje mnie na pół gwizdka co mi się to nie podobało. Czy oni wszyscy postradali rozumy. Tylko sprawiają, że się coraz bardziej martwię jakbym mało miała własnych problemów. Właśnie, niech mówią i robią co chcą ja mam własne zmartwienia, ale jednak te moje zmartwienia łączą się z nimi wszystkimi.
Znów zachciało mi się płakać. Odkąd tu jestem dzieje się ze mną coś dziwnego, nie tylko ze mną, ale moje otoczenie tak się zmieniło... To nie sprawka przeprowadzki, ale tego miejsca. Poprzednich miastach nie było tak. Co roku było to samo. Przeprowadzka i nauka. Zero przyjaciół czy nawet zmartwień. Mama robiła swoje i nawet nie wplątywała to Florę. A teraz wszystko na odwrót. Ja martwię się o każdą pierdołę nawet zapragnęłam mieć przyjaciół, co gorsza – miłości. Mama i Flora coś przed de mną ukrywają jakby mało było Flora pomaga mamie bardziej niż zwykle. Szczerze już nie wiedziałam co mam dalej robić. Czy powinnam tak się przejmować a gdybym tak przestała? Zaczęła jak zwykle ignorować wszystkich nawet rodzinę może wtedy zniknęły by te sny?
Kogo ja oszukuję? Nie jetem w stanie odrabiać lekcji nie myśląc o nim. Ja już jestem w to wplątana i nie ma odwrotu. Muszę poznać prawdę nawet najbardziej bolesną. Nie czekałam ani chwili dłużej. Wystukałam numer do osoby, której mogłam zwrócić się z prośbą o pomoc i szybko wybiegłam z domu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam w co się wpakuje...

1 komentarz: