sobota, 26 lipca 2014

XII Rozdział - Początek przyjaźni

Stałam tam przez dłuższą chwilę a w mojej głowie kłębiły się wiele myśli. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzi? Dlaczego nikt ją nie powstrzyma? Co ja tu właściwie robię? Co powinnam powiedzieć? Emocje, które kłębiły się coraz bardziej nie pomagały mi w podjęciu racjonalnego wyjścia z tej sytuacji. Atmosfera wokół nas robiła się nie przyjemna. Czułam jej wrogość do mnie i nic z tym nie mogłam zrobić. Stałyśmy tam obie patrząc na siebie, ona gniewnym spojrzeniem, ja z przerażeniem. Jeszcze chwilę to wszystko trwało aż ktoś zakłócił tę wymianę spojrzeń.
- Atsuko powinnaś się powstrzymać. To nie ty o tym decydujesz
- Pffy.. - odwróciła się od de mnie i wróciła na swoje miejsce pod drzewem
Spojrzałam w stronę głosu, który pomógł mi. Był to Yuji. Stał spokojnie przy grillu odprowadzając wzrokiem dziewczynę na swoje miejsce po czym wrócił do grillowania. Reszta odetchnęła z ulgą i wróciła do swoich zajęć jakby to co się stało przed chwilą nie miało miejsca.
Nie mogłam się powstrzymać by nie spojrzeć na Sextusa. Wciąż stał obok mnie nie ruszając się z miejsca nawet na chwilę. Gdy spojrzałam na jego twarz zamarłam z przerażenia. Jego mina sugerowała złość. Wręcz kipił ze złości a jego oczy były jeszcze bardziej czerwone niż zwykle. Pięści miałam zaciśnięte bardzo mocno. Patrzył na Atsuko Aihara. Czyżby ta sytuacja go tak zezłościła?
Zezłościła? To mało powiedziane. Jest tak zdenerwowany, że sama się przeraziłam. Stałam tam patrząc na niego takim samym przerażeniem co przed chwilą patrząc w oczy dziewczyny. Nie... To było coś gorszego... Bałam się, przerażał mnie do takiego stopnia, że szykowałam się już do ucieczki gdyby nagle miałby się ruszyć.
- Yuhi pomożesz mi z tym mięsem – odezwał się ponownie Yuji
Powiedział tak spokojnie, że musiałam na niego spojrzeć by się przekonać czy na niego patrzy czy nie. Gdyby widział jego twarz na pewno by tak nie zareagował, ale się myliłam. Patrzył na niego spokojnie nie zważając na to jak wygląda.
- Tak, już idę. Korneli rozgość się i nie przejmuj się tymi słowami. Aihara po prostu ma bardzo trudny charakter
Tego samego nie mogę powiedzieć o tobie. Jego spojrzenie się zmieniło z powrotem. Znów widziałam spokojnego i lekko uśmiechniętego człowieka. Chwilę musiało mi zając za nim mu odpowiedziałam. Jednej chwili widziałam, ale i też odczuwałam tyle emocji, że nie mogłam uwierzyć, że to miało tu miejsce.
Ruszyłam do bliźniaczek, które jako jedyne oprócz Hikaru wydawały mi się przyjazne. Pomogłam im w rozkładaniu reszty rzeczy po czym zaczęłyśmy rozmawiać. Dziewczyny pytały mnie skąd pochodzę, jaki jest mój ulubiony kolor, ulubiona potrawa i takie różne. Odpowiadałam na tyle pytań, że sama nie zauważyłam kiedy wszyscy już siedzieli na kocu i wysłuchiwali moich wypowiedzi.
- To jest dla Kornelii! - krzyknął Hikaru
- Nie szkodzi, nie jestem głodna
- Powinnaś coś zjeść, już tu siedzimy dłuższą chwilę.
- Naprawdę...
- Jak nie chce to nie chce, faworytka już nie musi być bardziej faworyzowana – odezwała się znów Atsuka
- Aihara! - krzyknęli prawie wszyscy równocześnie
- Powinnam już wracać
- Co? Dlaczego? - znów odezwał się Suzuki
- Robi się późno a mama nawet nie wie gdzie jestem
- Nie powiedziałaś jej? - teraz zabrzmiał głos Yuhi
- Nie było jej w domu więc nawet nie miałam jak informować, zresztą... - przerwałam wiedząc, że to co powiem to będzie nie na miejscu
- Zresztą?
- Nie ważne powinnam wracać
- Odprowadzę cię
- Nie trzeba
- Niestety, wyciągnąłem cię nagle z domu więc to jest moja powinność
- Naprawdę nie trzeba – nalegałam chcąc pobyć sama
- Chyba nie chcesz bym się przez ten cały czas o ciebie martwił?
I tu mnie miał. Nie potrafiłam znaleźć odpowiedniego argumentu by mną się nie przejmował. Po chwili milczenia wstał. Pożegnałam się zresztą i odeszłam wraz z Sextusem.
- Więc powiesz mi co chciałaś dokończyć? - zapytał gdy trochę oddaliśmy się od grupki.
- Tylko po to chcesz mnie odprowadzić?
- Nie... Ale jestem ciekaw
- Nie pamiętam. - odpowiedziałam by nie drążył już tego tematu – Masz niezwykłe nazwisko
- Ja?
- Sextus po łacinie oznacza sześć, prawda?
- Ach... Prawda, to jest rodowe nazwisko pochodzące już od starożytności
- Na prawdę? Nie słyszałam o nim
- Jest jedyne. Kiedyś uważane za szatańskie nazwisko. Ma swoją historię, która nie zbyt przyjazna
- Chciałabym ją usłyszeć
- Może kiedyś ci opowiem. Jesteśmy już na miejscu
- Ach... Dziękuję za wypad. Dobrze mi zrobił
- Cieszę się. Widzimy się w szkole
Pożegnałam się i ruszyłam do domu. Wciąż stał pusty. Mama z Florą nie wróciły jeszcze. Mam nadzieje, że nie kombinują czegoś co by im tylko zaszkodziło. Po wcześniej ich rozmowie można wiele się spodziewać. Po całym dniu wrażeń byłam na prawdę zmęczona. Szybko udałam się do góry i położyłam się do łóżka. Nawet nie zauważyłam kiedy zasnęłam.

1 komentarz:

  1. SUPER... Bardzo mi się podoba rozdział. Normalnie aż ja od czuwałam jej emocję, a opis furi chłopaka był naprawdę realistyczny jakbyś widziała kogoś w takiej chwili :)

    OdpowiedzUsuń